piątek, 22 sierpnia 2014

Rozdział 13 - Sprawca...

Rozdział dedykowany osobom, którzy czekali z niecierpliwością na nowy rozdział i osobą, którzy skomentowali moje niby pożegnanie. To dla mnie dużo znaczy. Wiedząc, że istnieją takie osoby na którym zależy. Dziękuję wam. Dzięki wam chce mi się pisać nowy rozdział.
Ponieważ dzisiaj są moje urodzinki, chciałabym z całego serca poprosić aby każdy kto przeczytał ten rozdział pozostawił komentarz.:)

Zażenowana całą tą sytuacją, nie byłam wstanie wyksztusić z siebie żadnego słowa, nie mówiąc już o jakimkolwiek geście z mojej strony. Myślałam tylko o tym co moja rodzicielko pomyślała sobie gdy wypowiadałam te słowa. Miałam nadzieję, że akurat w tym czasie robiła coś co nie zwróciło jej uwagi, i nie pomyliłam się…
- Będziesz tak stała i nawet nie przytulisz matki? – niepewnym krokiem ruszyłam w jej stronę i z otwartymi ramionami ją uściskałam
- No opowiadajcie co działo się pod naszą nieobecność. Chyba niczego nie zmajstrowaliście? —zapytała z szyderczym uśmiechem
- Nie… W ogóle skąd ten pomysł? – odpowiedział  pierwszy
Podeszłam do stołu, sięgając ręką po jabłko, które w tej chwili znajdowało się w misce, lecz nie długo znajdzie się w moim brzuchu. ( musiałam to napisać xD )
– Mamo nawet nie wiesz ile się działo! Gdybyś wiedziała przez co ja przeszłam… Katastrofa! I to wszystko był pomysł Harry’ego i jego kolegi. Wiesz co oni wymyślili? – brunet zaczął się niepokoić – Zatrudnili jakiś gości żeby mnie i Amandę po… - przerwałam
Coś mu się nie spodobało ’’ akurat ’’ przechodząc  zauważył coś niepokojącego i żeby nie traci czasu przerzucił mnie sobie przez ramię prowadząc po schodach na górę. Ach… było świetnie!
-   Po… Potwornie uszczęśliwić, bo oni zaśpiewali dla nich piękne piosenki. Koniec tej wzruszającej historii, bo muszę zanieść Nicole na górę. Biedak nic nie spał. Jest strasznie przemęczona i potrzebuje dużo snu. Dobranoc!
Gdy zniknęliśmy z pola widzenia mojej mamy od razu zaczęłam się wyrywać. Nie rozumiałam dwóch rzeczy:
- czy on nie ma innego sposobu, żeby uciszyć dziewczynę?
- ile czasu spędza na siłowni, żeby mnie unieść?
Wprost nienawidziłam tego sposobu. Czułam się wtedy słabsza, że tak naprawdę nie jestem w stanienie nic zrobić. On i tak zawsze będzie tym silniejszym. To mnie dobijało. Nie mogłam mu się postawić, bo nie byłam dość silna, bo nie wiedziałam jak… Nikt z nas nie chce być tym gorszym. Porównywanie się do kogoś znacznie lepszego nie jest niczym przyjemnym, ani nawet fajnym. Myśl, że i tak będziesz zawsze tym gorszym jest przytłaczjąca. Czujesz się silny psychicznie, ale nie fizycznie. Pozostaje tylko nadzieja. Nadzieja, że nie długo to się zmieni, że gorsi będą tak samo traktowani, że nikt nie będzie się z nich naśmiewał, poniżał… Czy wiedzieliście jak to jest? Ja to doskonale wiem, ale też rozumiem, bo na własnej skórze się o tym przekonałam. Zapomnieć nie jest łatwo, żyć ze świadomością, że ty byłaś na miejscu tego gorszego… Lecz ja w duszy dalej nim jestem. I nic tego nie zmieni. Mieszkanie w luksusowym domu nie stanowi mnie lepszym, skoro przebywam tu tylko z powodu pożaru. Czuję się jak wyrzutek. Nikomu nie potrzebny. Jestem tylko na czyimś utrzymaniu, ale co ja mogę dać w zamian? Dobrze odpowiedzieliście: Nic! Jeśli myślicie, że wasze życie było dotychczas złe, nudne, to jesteście w ogromnym błędzie. Nie mam taty, swojego domu, nie wliczając Amandy i Harry’ego, do którego dalej mam żal, nie mam też za dużo przyjaciół, mam mamę, ale wiecznie zapracowaną, nie daje mi tej matczynej miłości, której potrzebowałam od małego. Można tylko podziękować Bogu, że jestem zdrowa, że nie brakuję mi ręki czy nogi, że nie jestem chora na żadną ciężką chorobę i nikomu tego nie życzę…
Zostałam tak jakby porwana do ”swojego” pokoju i postawiona na podłodze. Wreszcie mogłam liczyć tylko na swoje nogi, a nie ramiona Harry’ego.
- Nie jestem śpiąca! – odpowiedziałam z pogardą
-  Och… Naprawdę. Przejęzyczyłem się. Czy ty naprawdę myślałaś o tym co zaraz wypowiesz z tych swoich piękniutkich ust?
- Myślenie to nie jest moja dobra strona, więc nie.
- Mogłem się spodziewać takiej odpowiedzi, ale nie zejdziesz na dół dopóki nie ochłoniesz.
-  Nie rozkazuj mi! Jestem prawie pełnoletnia, więc mam prawo do swojego zdania. A moje zdanie brzmi Nie, więc zejdź mi z drogi jestem głodna i obiecuję, że nic już nie powiem na temat waszego świetnego pomysłu.
- I tak ma zostać, ale jeśli coś wspomnisz. Uwierz mam jeszcze dużo świetnych pomysłów.
- Harry znów staję się bad Harry’m. Muszę zacząć się bać… - uśmiechnęłam się
Wyminęłam bruneta i schodami powędrowałam do kuchni.
- Gdzie jest mama Harry’ego? – zwróciłam się do mojej matki
-  Aaa… poszła się położyć. Jest zmęczona jeszcze po podróży. Wiesz zastanawia mnie jedna rzecz. Czy ciebie i Harry’ego coś łączy, bo wyglądacie na zakochanych.
- Że co? Z której strony to widzisz? Mogę cię zapewnić, że między nami nic nie ma. –powiedziałam nalewając soku pomarańczowego do szklanki
- Szkoda, bo Harry to naprawdę fajny chłopak i bylibyście wspaniałą parą.
- To się zaczyna robić śmieszne. Czy tylko ty musisz być inna i tak uważać?
- Nie tylko ja tak uważam. Mama Harry’ego też tak sądzi.
- To jest jakaś zmowa przeciwko mnie. Jeśli tak to proszę przestańcie. Czasem się zastanawiam, że w tym domu nikt mnie nie rozumie.
Perspektywa Amandy
Szybkim krokiem podążałam wzdłuż wąskiej dróżki. Wiatr powoli ustępował z czego byłam zadowolona, bo stan moich włosów był znacznie lepszy niż podczas wichury. Jedynie o czym w tej chwili marzyłam to znów go zobaczyć. Jego włosy, jego oczy, jego twarz, która co noc wkracza do moich snów. Budząc się z nadzieją, że on jest tuż obok i zmartwienie gdy dowiadujesz się, że go jednak nie ma… Nie straciłam z nim kontaktu od momentu porwania, w kółko przesyłam mu wiadomości czy też dzwonie lub na odwrót. Powrót do domu nie oznaczał rozstania. Regularnie utrzymujemy kontakt, choć dzisiaj po raz pierwszy wejdę do jego mieszkania nie przymusowo, lecz z własnej woli. Zobaczyłam znane mi miejsce, więc mogłam stwierdzić, że to już całkiem nie daleko. Nie myliłam się. Po zrobieniu kilku długich kroków ujrzałam dom, w którym mieszkał mój porywacz, ale także wybawca, bo to dzięki niemu moje porwanie nie było straszne, było wręcz przeciwnie - przyjemne. Z nim nie czułam się jak z Zayn’em. Z nim wszystko było piękne. Był czuły, miły, odnosił się do mnie z szacunkiem. Czułam się przy nim bezpieczna, przy nim mogłam zapomnieć o codziennych trudach życia. Takiego chłopaka potrzebowałam, a nie chłopaka, który przezywa mnie na każdym kroku, wciąż naśmiewa się ze mnie, nieustannie prowokuje do tego, by, powiedzieć mu coś przykrego, ale gdy to już się stanie, wpada w gniew, staje się niebezpieczny, agresywny. On przyniósł mi więcej problemów niż dotychczas miałam, lecz przy Luke’u mogłam zapomnieć o nim i cieszyć się każdą spędzoną z nim chwilą.
Delikatnie zapukałam w drewniane drzwi. Nie wiedziałam dlaczego, ale byłam cała zestresowana. Serce biło mi jak oszalałe. Gdy tylko usłyszałam pociągnięcie za klamkę stres wzrósł jeszcze bardziej. Podniosłam wzrok z podłogi na osobę stojącą przede mną. Był to uśmiechnięty od ucha do ucha Luke.
- Wejdziesz?
- Yhyy. – wydukałam, a następnie przekroczyłam próg domu
- Tęskniłem, nawet nie wiesz jak bardzo. – podszedł i objął moją talię
Gdy poczułam jego palce na mojej koszulce. Zrobiło mi się cieplej od środka. Westchnęłam obracając się, by stanąć z nim twarzą w twarz. Zobaczyłam znów jego błękitny kolor oczu, blond włosy postawione ku górze. Znów to zobaczyłam… Nie musiałam czekać na reakcję z jego strony, ponieważ gdy tylko popatrzyłam mu w oczy przybliżył się i lekko musnął moje wargi. Prychnęłam, bo szczerze powiedziawszy liczyłam na coś więcej, ale cóż nie mogłam mieć wszystkiego…
- Jesteś okropny. – powiedziałam śmiejąc się
- Być może… - odpowiedział spokojnie
- I. i. i… Jesteś idiotą . -dodałam
- Być może… Ale czy idiota mógłby zrobić tak? – po raz kolejny musnął moje wargi. – I tak? – tym razem pocałował mnie, bardzo, bardzo głęboko, nie zawahałam się ani przez chwilę czy oddać czy też nie. Wsunęłam palce w jego miękkie włosy, na co usłyszałam cichy pomruk zadowolenia. – Oraz tak? – wziął mnie na ręce, więc oplotłam nogi wokół jego bioder i pocałunek stał się jeszcze bardziej namiętny, położył nas na skórzanej kanapie. Leżąc na plecach czułam tylko smak jego ust. Modliłam się, żeby to nie był sen, żeby to było realne… Usłyszałam wibracje mojej komórki, który schowany był w kieszeni spodni.
- Och… Serio?! – wykrztusiłam zła musząc przerwać pocałunek.
Wyciągnęłam telefon z kieszeni. I zauważyłam przezwisko ,,Psychopata”, czyli wiadomość od Zayn’a. Tyle mi wystarczyło, żeby nie zobaczyć co do mnie napisał, ale ciekawość była silniejsza ode mnie. Przejechałam palcem po ekranie i otworzyłam najnowszą wiadomość:
Spotkajmy się za godzinę w parku, koło starego budynku, wiesz którego. Mam ci coś ważnego do przekazania.
- Kto to? – zapytał zaciekawiony i zażenowany tak samo jak ja Luke
- Um… Mama, kazała już wracać do domu, bo ma jakąś sprawę do mnie i muszę iść. - skłamałam
- Szkoda… No, ale nie będę sprzeciwiał się twojej mamie, więc do zobaczenia. –ostatni raz mnie pocałował po czym musiałam wyjść
Dlaczego wyszłam tak wcześnie? Do parku jest kawałek stąd, więc musiałam wyjść dużo wcześniej by tam dojść przed wyznaczonym czasem.
* * *
- Nie mogłeś wybrać bardziej mrocznego miejsca niż to?
- Jasne, że mogłem. Mogłem wybrać mój dom, w którym nie byłoby już tak miło.
- Przejdźmy do sedna. Po co mnie wezwałeś.
- Więc tak. Przyjeżdża mój brat, z którym rywalizuję już od lat.
- Ale żeś rym walnął. – powiedziałam na co on zareagował śmiechem
- No i ponieważ ja chcę być tym lepszym, muszę mieć dziewczynę, więc pomyślałem, żebyś jeden dzień ją poudawała.
- Nawet minuty bym nie udawała.
- Czyli się zgadzasz?
- Po moim trupie. Wyobraź sobie, że się zgodziłam i co ja będę miała z tego?
- Tydzień spokoju, nie będę się do ciebie odzywał, żadnych docinek. Nic, nawet na ciebie nie spojrzę, a uwierz mi to będzie bardzo trudne.
- Ciekawa oferta… Nie wiem, zastanowię się. Do kiedy mam czas?
- Masz dwa dni. Przemyśl taka oferta może się już nie zdarzyć.
Perspektywa Nicole
- Zbliżają się wakacje to może gdzieś byśmy wyjechali? – zapytała mama Harry’ego
- Wy sobie jedźcie.  Ja zostaję w domu. - oznajmiłam
- Nicole, albo wszyscy, albo nikt.
- No cóż jak mam wybierać. To osobiście wolę tą drugą wersje.
Wstałam z kanapy i poszłam na górę, by przygotować się do spania. Wyciągnęłam z szafy piżamę i ruszyłam w stronę łazienki. Wzięłam gorący prysznic, przebrałam się, umyłam zęby i poszłam spać.
`              Następnego dnia wstałam wcześnie rano, lecz zdziwiło mnie to, że Harry wstał wcześniej. Ponieważ to ja zawsze wcześniej chodziłam do łazienki, bo on tam siedział godzinę, musiałam go stamtąd wydostać, naprawdę nie chcę mi się czekać tyle czasu. Na dodatek miałam wcześniej do szkoły. Mogłam nie zdążyć…
- Harry wyjdziesz z tej łazienki. Ja tylko na minutkę . -prosiłam
- Akurat twoja minutka to wieczność.
- Nie bądź taki. Wyjdź, bo się spóźnię! – teraz to się wnerwiłam
- Nie denerwuj się. Złość piękności szkodzi.
- Ach tak… Ok jak chcesz. Dobra to teraz nie wychodź, bo się przebieram i jestem caaałkowicie naga.
W mgnieniu oka drzwi od łazienki zostały otworzone, a z nich wyłonił się Harry.
- Nigdy więcej takich żartów! - ostrzegł
- Problem… A teraz dziękuję za łazienkę. – ominęłam go i z dumą wymalowaną na ustach powędrowałam do wolnej łazienki
* * *
                Właśnie wróciłam ze szkoły. Nie było tak źle jak przypuszczałam. Na pewno myślałam, że będzie gorzej. Położyłam, a raczej rzuciłam torbę na podłogę i usłyszałam telefon. Poszłam odebrać.
- Hallo? - zapytałam
- Dzień Dobry. Komisariat Policji. Prowadziliśmy śledztwo w sprawie podpalenia waszego domu. Nicole przy telefonie tak?
- Zgadza się. Ustaliliście coś?
- Owszem. Znaleźliśmy sprawcę. Obecnie jest w areszcie.
- Naprawdę? Kto jest tym sprawcą? Kto zniszczył nam życie!
- Spokojnie. To był nijaki John Black, czy panienka go zna?
- To nie możliwe. To nie może być prawda.
- Wie panienka kto to jest?
- Przecież on nie żyje. To mój ojciec!

No więc przychodzę do was z nowy spóźnionym rozdziałem z resztą jak zwykle. Żadna nowość.

1 komentarz – 1 uśmiech na twarzy

wtorek, 5 sierpnia 2014

Huh...

Trudno mi o tym mówić, bo naprawdę pisanie tego bloga sprawiło mi dużo przyjemności, ale nic nie trwa wiecznie prawda... Brak weny zmusza mnie do zamknięcia bloga. Być może kiedyś będę go kontynuować... Tylko proszę nie miejcie mi tego na złe. Ja też się z tym okropnie czuję. Nie chcę was zasmucać, ale podjęłam już decyzję. Zamykam bloga. Nie usuwam, zamykam.

I teraz
Zastanawiałam się nad nowym blogiem. Wymyśliłam całkiem ciekawą (dla mnie) fabułę. Byłaby podobna, ale inna od tejxD
Przedstawię wam kawałek.
Fanfiction opowiadał by o pewnych osobach, którzy teraz się smucą, ale to tylko na chwilę, bo to był żart. Teraz ci ludzie są na mnie źli, że ich okłamałam.

Teraz na poważnie.
Napisałam to ze względu na bardzo małą ilość komentarzy pod rozdziałem, ale ok są wakacje, rozumiem, więc do zobaczenia.:)
Rozdział pojawi się niebawem.
Pozdrawia autorka tego marnego, bardzo dziwnego fanfictionu.