środa, 31 grudnia 2014

Rozdział 15

Wspólnie wróciliśmy do domu, gdzie czekały na nas nasze mamy. Byłe zajęte rozmawianiem, więc pewnie nie zauważyły kiedy otworzyły się drzwi. Nie chcąc im przerywać, po cichutku weszliśmy na górę. Usiedliśmy na swoich łóżkach, każdy zajmując się czym innym. Wyciągnęłam książkę, zaś Harry przeglądał telefon. Tak to było w jego stylu. Po chwili jednak go odłożył, wstając z łóżka i podążając w moim kierunku. Udając, że wcale go nie widzę wpatrywałam się w literki znajdujące się na jednej stronie, jakby były najciekawszą rzeczą na świecie.
- Nicole, musimy pogadać - zaczął, siadając na łóżku.
- Już się boję... - odpowiedziałam, chowając książkę pod poduszkę, dodając. - Zamieniam się w słuch.
- No więc, wiem, że naszą znajomość nie zaczęliśmy dobrze. Zdaję sobie z tego sprawę i zdałem sobie sprawę, że jesteś dla mnie czymś więcej niż tylko współlokatorką. Proszę cię o jedno. Zacznijmy wszystko od nowa, jakby jeszcze nic złego się nie wydarzyło. 
- Ty myślisz, że tak łatwo zapomnę o wszystkich przykrościach, które w większościach były z twojego powodu. Te wszystkie żarty, kłamstwa, zabawy przerodziły się w nienawiść i odrazę. Nie potrafię od tak zapomnieć... Wybacz.
- Rozumiem, ale obiecaj, że to przemyślisz i dasz mi znać. Co jak co, ale nie będziesz musiała mnie długo szukać, pomijając fakt, że dzielimy ten sam pokój.
- Zaczyna się... - obracając to w żart, lekko uśmiechnęłam się pod nosem.
Harry uczynił podobnie, po czym wrócił na swoje łóżko.
Chwilę jeszcze poczytałam książkę, na której kompletnie nie mogłam się skupić, bo w głowie miałam jedynie obraz Harry'ego. Zmęczona oraz wykończona dzisiejszym dniem poszłam spać.

Następnego  dnia obudziłam się w pełni sił. Jeszcze weekend się nie skończył, więc miałam trochę luzu od szkoły. Już po porannej toalecie zeszłam na dół, gdzie przy stole czekał Harry, co ciekawsze był sam.  Żadnej mamy obok... Sam!
- Nie ma mamy? - zapytałam zdziwiona.
- Niee. Poszły do sklepu czy coś - powiedział, biorąc kęs kanapki.
- Czy coś? To ty nie wiesz gdzie własna matka jest!
- Tak właśnie... - odpowiedział obojętnie.
- I znów wrócił normalny Harry, a już zapowiadało się tak pięknie...
- Nic nie trwa wiecznie... - dokończył, na co się trochę zdenerwowałam, bo wczoraj mówił  co innego i byłam już od krok od wybaczenia mu.
- Jesteś pojebany czy tylko udajesz?! Te twoje zmiany nastroju, kiedyś doprowadzą mnie do szału, a przepraszam już dawno to zrobiły. - oburzyłam się.
- No cóż, nie jestem idealny.
- Przestaniesz! O co ci właściwie chodzi? Mógłbyś mnie oświecić, bo już nie wiem co mam o tobie myśleć!
- Wiesz o co mi naprawdę chodzi? O ciebie! Świadomość, że nie mogę cię pocałować, bo i zaraz przerwiesz to mnie doprowadza do szału. Gdy patrzę w twoje oczy lub widzę, że się uśmiechasz mam ochotę trzymać cię w ramionach i nigdy nie puścić. Gdy widzę cię z innym chłopakiem, mam ochotę go udusić. Tak myśl sobie teraz, że jestem psychopatą, ale jesteś pierwszą dziewczyną na której tak cholernie mi zależy i nie chcę cię stracić, nawet gdy nie będzie cię już w tym domu, będziesz żyła swoim życiem, lecz wiedz, że ja zawsze będę przy tobie i nie pozwolę, by nikt inny był przy twoim boku.
Nie wytrzymałam i po prostu rzuciłam się na niego, całując go zapomniałam o świecie. Jeszcze nikt nie powiedział tylu miłych słów o mnie. Naprawdę, wtedy czułam się taka wyjątkowa. To był mój pierwszy pocałunek z Harry'm, który ja zaczęłam. Czułam się z tym dziwnie?
Jednak tą chwilę przerwał trzask otwierających się drzwi. Harry'ego to nie bardzo ruszało, dlatego nawet nie chciał oderwać się od moich ust. Udało mi się przekręcić głowę i zobaczyć, że moja mama weszła do pokoju z reklamówkami pełnych zakupów. Kiedy nas zauważyła stanęła zszokowana, po chwili się odwróciła i wyszła krzycząc.
- Ann, wycofujemy się...
Na tą wypowiedź chciało mi się śmiać, więc tak też uczyniłam. Odsunęłam się, na co usłyszałam niezadowolony pomruk chłopaka.
- Jestem Harry,
- Miło mi cię poznać, a ja Nicole.

_____________________________________________________________________

Już ostatnie godziny 2014, a mi dopiero przyszła myśl napisania kolejnego rozdziału.
Przepraszam, że takie krótkie...
Chciałam po raz miliony podziękować, tym którzy zostali.
Już nic nie mówię, UDANEGO SYLWKA ŻYCZĘ!!
I standardowo
CZYTASZ - KOMENTUJESZ - MOTYWUJESZ
A na noc sylwestrową zapraszam na:
 disguise-fanfiction.blogspot.com

Zapraszam!!
:)

środa, 19 listopada 2014


                                            
                                                NOTKA POD ROZDZIAŁEM! :)


Siedziałam sztywno na krześle na komisariacie z moją mamą. Miałam mieszane myśli. Z jednej strony miałam nadzieję, że to pomyłka, ale z drugiej strony gdy okazało się, że tata umarł czułam, że coś jest nie tak, że tak naprawdę on żyje. Sądziłam, że dlatego tak myślę, bo straciłam bliską mi osobę, którą pomimo kłótni i mało spędzonego czasu kochałam.
- Panna Black?
Odwróciłam głowę w stronę policjanta.
- Tak, a to moja córka Nicole.
- Dzień Dobry- przywitałam się, a on skinął głową.
- Okej, więc teraz wejdziecie do pokoju gdzie siedzi sprawca pożaru.
Weszłyśmy do małego, szarego pomieszczenia, w którym znajdował się mały stolik i krzesło na, którym siedział... jakiś obcy mężczyzna. Odetchnęłam z ulgą.
- Czy rozpoznają panie tego mężczyzne?
- Nie- odpowiedziałam razem z mamą.
- Dobrze, dziekuję.
Jeszcze chwilę zostałyśmy, żeby omówić wszystkie rzeczy dotyczące rozprawy. Kiedy policjant skończył mówić pożegnałyśmy się i wyszłyśmy z komisariatu. Droga do "naszego" domu minęła w spokoju. Żadna z nas nic nie mówiła. Na szczęście okazało się, że to nie tata. Gdyby był to on całe moje i mamy życie przewróciło by się do góry nogami. Jedna rzecz nie dawała mi spokoju...
- Nicole słuchasz mnie?
- Nie, przepraszam. Co mówiłaś?
- Cały czas szukam dla nas mieszkania i znalazłam parę ciekawych propozycji. Nie długo będę chciała zobaczyć pare mieszkań, jak chcesz możesz się ze mną wybrać
- Jasne, czemu nie?- uśmiechnęłam się. No właśnie, nie długo będę musiała się wyprowadzić. Z jednej strony się ciesze, ale z drugiej strony będzie mi brakować tych docinek Harrego.
Gdy dojechałyśmy do domu, postanowiłam się przejść po parku, przy okazji wstąpiłam jeszcze do małej kawiarenki po picie i coś do jedzenia, ponieważ mój brzuch domagał się powoli jedzenia. Myślałam czy by nie spotkać się z Sarah, ale po chwili zdecydowałam zrobić sobie dzień dla siebie bez nikogo więcej. Po około 30 minutach siedzenia na ławce w parku mój telefon wydał z siebie charakterystyczny dźwięk, który oznaczał nową wiadomośc. Kliknęłam i zobaczyłam treść wiadomości:
Spotkajmy się w parku za 5 minut xx Harry
Odpisałam, że już jestem i czekam na niego. Troche mnie zdziwiło, że chciał się ze mną spotkać, nadal mam uraz za to co zrobił. Nie całe 5 minut później zobaczyłam Harrego jak idzie w moją strone z lekkim uśmiechem jednak ja nie odwzajemniłam gestu. 
- Ciesze się, że zgodziłaś się ze mną spotkać- powiedział uśmiehając się do mnie
- Gdybym się nie zgodziła nie dałbyś mi spokoju- odpowiedziałam.
- Słuchaj, naprawdę mi głupio po tym co się stało. Nie wiem co we mnie wstąpiło. Prosze daj mi ostatnią szanse.- albo jest bardzo dobrym aktorem albo faktycznie jest mu głupio. Po krótkim zastanowieniu postanowiłam mu dać OSTATNIĄ szanse.
-Zgoda- gdy to powiedziałam Harry odetchnął z ulgą i mnie szybko przytulił.
-Okej, więc idziemy- złapał mnie za ręke i prowadził w nie znanym mi kierunku
- Gdzie ty mnie prowadzisz?- zapytałam
- Zobaczysz- powiedział i uśmiechnął się tajemniczo.
Szliśmy około 15 minut kiedy Harry się nagle odwrócił przez co prawie na niego wpadłam. Stanął za mną i zasłonił mi rękoma oczy przez co nic nie widziałam.
- Co ty robisz?
- Zobaczysz - Pomimo tego, że go nie widziałam wiedziałam, że się uśmiecha.
Co pewien czas słyszałam łamane gałęzie co upewniło mnie, że jesteśmy gdzieć w lesie.
Nagle stanęliśmy, poczułam, że Harry zdejmuje ze mnie ręce. Gdy mój wzrok przyzwyczaił się do światła zobaczyłam chyba najpiękniejszą rzecz w moim życiu. Zaniemówiłam. Znajdowaliśmy się na pięknej polanie, na której latały kolorowe motyle i było pełno kolorowych kwiatów, na środku polany znajdował się koc, a na nim koszyk wypełniony jedzeniem. Cóż widze, że Harry się przygotował. 
- Skąd wiedziałeś, że zgodze się tu z tobą przyjść
- Po prostu wiedziałem- uśmiechnął się tak słodko, że mi kolana zmiękły. Złapał mnie za ręke i poprowadził w stronę kocu. 
- Ale tu pięknie, jak znalazłeś to miejsce?- zapytałam
- Pare lat temu gdy pokłóciłem się ze swoją mamą i wybiegłem z domu i tak jakoś znalazłem to miejsce.
- Aha. - zapanowała cisza, ale nie była niezręczna była idealna.
- Jesteś głodna?- zapytał mnie Harry po około pięciu minutach ciszy
- Trochę - powiedziałam i lekko się uśmiechnęłam.
Harry zaczął wyjmować pełno jedzenia od pysznie wyglądających kanapek po świeże owoce. Zaczęliśmy jeść i rozmawialiśmy na wszystkie tematy przez wiele rzeczy się o nim dowiedziałam. Ten dzień naprawdę minął wyjątkowo i nie miałabym nic przeciwko gdyby to jeszcze kiedyś powtórzyć.
---------------------------------------------------------------------------------------------

Hej! Mam na imię Noemi i jestem drugą aktorką tego bloga :) Mam nadzieje, że mnie mile przyjmiecie, i że będzie się nam dobrze współpracowało. Mam również nadzieje, że rozdział nie wyszedł tragicznie i chociaż w małym stopniu wam się spodoba. Oczywiście Kornelia będzie nadal pisać, ale będę jej w tym pomagać. To chyba tyle :) Więc do następnego (mam nadzieje) rozdziału! ;)

niedziela, 2 listopada 2014

Już niedługo...

Do pomocy zgłosiły się dwie osoby. Jedna już napisała rozdział, teraz tylko czekam na drugą osobę. Jak tylko mi wyślę nadchodzę tu z nowym rozdziałem. Poukładałam sobie wszystko w głowie, więc mam nadzieję, że na rozdziały nie będziecie tyle czekać ile wcześniej.

W miedzy czasie piszę nowe ff
Wchodźcie, komentujcie i obserwujcie:)

niedziela, 21 września 2014

Pomoc...

Na początku wszystkich bardzo przepraszam, rozdziału w najbliższym czasie nie będzie powó brak weny,brak czasu nauka i jeszcze raz brak weny, dlatego proszę jeśli chcecie prowadzić ze mną tego bliga o pozostawienie komentarza z e mailem na który się skontaktuję. Wtedy rozdziały będą szybciej. Nie miejcie mi tego za złe. wiem że bardzo wad zawiodłam zdaję sobie z tego spawę... Piszę z telefonu, więc przepraszam za błędy.

piątek, 22 sierpnia 2014

Rozdział 13 - Sprawca...

Rozdział dedykowany osobom, którzy czekali z niecierpliwością na nowy rozdział i osobą, którzy skomentowali moje niby pożegnanie. To dla mnie dużo znaczy. Wiedząc, że istnieją takie osoby na którym zależy. Dziękuję wam. Dzięki wam chce mi się pisać nowy rozdział.
Ponieważ dzisiaj są moje urodzinki, chciałabym z całego serca poprosić aby każdy kto przeczytał ten rozdział pozostawił komentarz.:)

Zażenowana całą tą sytuacją, nie byłam wstanie wyksztusić z siebie żadnego słowa, nie mówiąc już o jakimkolwiek geście z mojej strony. Myślałam tylko o tym co moja rodzicielko pomyślała sobie gdy wypowiadałam te słowa. Miałam nadzieję, że akurat w tym czasie robiła coś co nie zwróciło jej uwagi, i nie pomyliłam się…
- Będziesz tak stała i nawet nie przytulisz matki? – niepewnym krokiem ruszyłam w jej stronę i z otwartymi ramionami ją uściskałam
- No opowiadajcie co działo się pod naszą nieobecność. Chyba niczego nie zmajstrowaliście? —zapytała z szyderczym uśmiechem
- Nie… W ogóle skąd ten pomysł? – odpowiedział  pierwszy
Podeszłam do stołu, sięgając ręką po jabłko, które w tej chwili znajdowało się w misce, lecz nie długo znajdzie się w moim brzuchu. ( musiałam to napisać xD )
– Mamo nawet nie wiesz ile się działo! Gdybyś wiedziała przez co ja przeszłam… Katastrofa! I to wszystko był pomysł Harry’ego i jego kolegi. Wiesz co oni wymyślili? – brunet zaczął się niepokoić – Zatrudnili jakiś gości żeby mnie i Amandę po… - przerwałam
Coś mu się nie spodobało ’’ akurat ’’ przechodząc  zauważył coś niepokojącego i żeby nie traci czasu przerzucił mnie sobie przez ramię prowadząc po schodach na górę. Ach… było świetnie!
-   Po… Potwornie uszczęśliwić, bo oni zaśpiewali dla nich piękne piosenki. Koniec tej wzruszającej historii, bo muszę zanieść Nicole na górę. Biedak nic nie spał. Jest strasznie przemęczona i potrzebuje dużo snu. Dobranoc!
Gdy zniknęliśmy z pola widzenia mojej mamy od razu zaczęłam się wyrywać. Nie rozumiałam dwóch rzeczy:
- czy on nie ma innego sposobu, żeby uciszyć dziewczynę?
- ile czasu spędza na siłowni, żeby mnie unieść?
Wprost nienawidziłam tego sposobu. Czułam się wtedy słabsza, że tak naprawdę nie jestem w stanienie nic zrobić. On i tak zawsze będzie tym silniejszym. To mnie dobijało. Nie mogłam mu się postawić, bo nie byłam dość silna, bo nie wiedziałam jak… Nikt z nas nie chce być tym gorszym. Porównywanie się do kogoś znacznie lepszego nie jest niczym przyjemnym, ani nawet fajnym. Myśl, że i tak będziesz zawsze tym gorszym jest przytłaczjąca. Czujesz się silny psychicznie, ale nie fizycznie. Pozostaje tylko nadzieja. Nadzieja, że nie długo to się zmieni, że gorsi będą tak samo traktowani, że nikt nie będzie się z nich naśmiewał, poniżał… Czy wiedzieliście jak to jest? Ja to doskonale wiem, ale też rozumiem, bo na własnej skórze się o tym przekonałam. Zapomnieć nie jest łatwo, żyć ze świadomością, że ty byłaś na miejscu tego gorszego… Lecz ja w duszy dalej nim jestem. I nic tego nie zmieni. Mieszkanie w luksusowym domu nie stanowi mnie lepszym, skoro przebywam tu tylko z powodu pożaru. Czuję się jak wyrzutek. Nikomu nie potrzebny. Jestem tylko na czyimś utrzymaniu, ale co ja mogę dać w zamian? Dobrze odpowiedzieliście: Nic! Jeśli myślicie, że wasze życie było dotychczas złe, nudne, to jesteście w ogromnym błędzie. Nie mam taty, swojego domu, nie wliczając Amandy i Harry’ego, do którego dalej mam żal, nie mam też za dużo przyjaciół, mam mamę, ale wiecznie zapracowaną, nie daje mi tej matczynej miłości, której potrzebowałam od małego. Można tylko podziękować Bogu, że jestem zdrowa, że nie brakuję mi ręki czy nogi, że nie jestem chora na żadną ciężką chorobę i nikomu tego nie życzę…
Zostałam tak jakby porwana do ”swojego” pokoju i postawiona na podłodze. Wreszcie mogłam liczyć tylko na swoje nogi, a nie ramiona Harry’ego.
- Nie jestem śpiąca! – odpowiedziałam z pogardą
-  Och… Naprawdę. Przejęzyczyłem się. Czy ty naprawdę myślałaś o tym co zaraz wypowiesz z tych swoich piękniutkich ust?
- Myślenie to nie jest moja dobra strona, więc nie.
- Mogłem się spodziewać takiej odpowiedzi, ale nie zejdziesz na dół dopóki nie ochłoniesz.
-  Nie rozkazuj mi! Jestem prawie pełnoletnia, więc mam prawo do swojego zdania. A moje zdanie brzmi Nie, więc zejdź mi z drogi jestem głodna i obiecuję, że nic już nie powiem na temat waszego świetnego pomysłu.
- I tak ma zostać, ale jeśli coś wspomnisz. Uwierz mam jeszcze dużo świetnych pomysłów.
- Harry znów staję się bad Harry’m. Muszę zacząć się bać… - uśmiechnęłam się
Wyminęłam bruneta i schodami powędrowałam do kuchni.
- Gdzie jest mama Harry’ego? – zwróciłam się do mojej matki
-  Aaa… poszła się położyć. Jest zmęczona jeszcze po podróży. Wiesz zastanawia mnie jedna rzecz. Czy ciebie i Harry’ego coś łączy, bo wyglądacie na zakochanych.
- Że co? Z której strony to widzisz? Mogę cię zapewnić, że między nami nic nie ma. –powiedziałam nalewając soku pomarańczowego do szklanki
- Szkoda, bo Harry to naprawdę fajny chłopak i bylibyście wspaniałą parą.
- To się zaczyna robić śmieszne. Czy tylko ty musisz być inna i tak uważać?
- Nie tylko ja tak uważam. Mama Harry’ego też tak sądzi.
- To jest jakaś zmowa przeciwko mnie. Jeśli tak to proszę przestańcie. Czasem się zastanawiam, że w tym domu nikt mnie nie rozumie.
Perspektywa Amandy
Szybkim krokiem podążałam wzdłuż wąskiej dróżki. Wiatr powoli ustępował z czego byłam zadowolona, bo stan moich włosów był znacznie lepszy niż podczas wichury. Jedynie o czym w tej chwili marzyłam to znów go zobaczyć. Jego włosy, jego oczy, jego twarz, która co noc wkracza do moich snów. Budząc się z nadzieją, że on jest tuż obok i zmartwienie gdy dowiadujesz się, że go jednak nie ma… Nie straciłam z nim kontaktu od momentu porwania, w kółko przesyłam mu wiadomości czy też dzwonie lub na odwrót. Powrót do domu nie oznaczał rozstania. Regularnie utrzymujemy kontakt, choć dzisiaj po raz pierwszy wejdę do jego mieszkania nie przymusowo, lecz z własnej woli. Zobaczyłam znane mi miejsce, więc mogłam stwierdzić, że to już całkiem nie daleko. Nie myliłam się. Po zrobieniu kilku długich kroków ujrzałam dom, w którym mieszkał mój porywacz, ale także wybawca, bo to dzięki niemu moje porwanie nie było straszne, było wręcz przeciwnie - przyjemne. Z nim nie czułam się jak z Zayn’em. Z nim wszystko było piękne. Był czuły, miły, odnosił się do mnie z szacunkiem. Czułam się przy nim bezpieczna, przy nim mogłam zapomnieć o codziennych trudach życia. Takiego chłopaka potrzebowałam, a nie chłopaka, który przezywa mnie na każdym kroku, wciąż naśmiewa się ze mnie, nieustannie prowokuje do tego, by, powiedzieć mu coś przykrego, ale gdy to już się stanie, wpada w gniew, staje się niebezpieczny, agresywny. On przyniósł mi więcej problemów niż dotychczas miałam, lecz przy Luke’u mogłam zapomnieć o nim i cieszyć się każdą spędzoną z nim chwilą.
Delikatnie zapukałam w drewniane drzwi. Nie wiedziałam dlaczego, ale byłam cała zestresowana. Serce biło mi jak oszalałe. Gdy tylko usłyszałam pociągnięcie za klamkę stres wzrósł jeszcze bardziej. Podniosłam wzrok z podłogi na osobę stojącą przede mną. Był to uśmiechnięty od ucha do ucha Luke.
- Wejdziesz?
- Yhyy. – wydukałam, a następnie przekroczyłam próg domu
- Tęskniłem, nawet nie wiesz jak bardzo. – podszedł i objął moją talię
Gdy poczułam jego palce na mojej koszulce. Zrobiło mi się cieplej od środka. Westchnęłam obracając się, by stanąć z nim twarzą w twarz. Zobaczyłam znów jego błękitny kolor oczu, blond włosy postawione ku górze. Znów to zobaczyłam… Nie musiałam czekać na reakcję z jego strony, ponieważ gdy tylko popatrzyłam mu w oczy przybliżył się i lekko musnął moje wargi. Prychnęłam, bo szczerze powiedziawszy liczyłam na coś więcej, ale cóż nie mogłam mieć wszystkiego…
- Jesteś okropny. – powiedziałam śmiejąc się
- Być może… - odpowiedział spokojnie
- I. i. i… Jesteś idiotą . -dodałam
- Być może… Ale czy idiota mógłby zrobić tak? – po raz kolejny musnął moje wargi. – I tak? – tym razem pocałował mnie, bardzo, bardzo głęboko, nie zawahałam się ani przez chwilę czy oddać czy też nie. Wsunęłam palce w jego miękkie włosy, na co usłyszałam cichy pomruk zadowolenia. – Oraz tak? – wziął mnie na ręce, więc oplotłam nogi wokół jego bioder i pocałunek stał się jeszcze bardziej namiętny, położył nas na skórzanej kanapie. Leżąc na plecach czułam tylko smak jego ust. Modliłam się, żeby to nie był sen, żeby to było realne… Usłyszałam wibracje mojej komórki, który schowany był w kieszeni spodni.
- Och… Serio?! – wykrztusiłam zła musząc przerwać pocałunek.
Wyciągnęłam telefon z kieszeni. I zauważyłam przezwisko ,,Psychopata”, czyli wiadomość od Zayn’a. Tyle mi wystarczyło, żeby nie zobaczyć co do mnie napisał, ale ciekawość była silniejsza ode mnie. Przejechałam palcem po ekranie i otworzyłam najnowszą wiadomość:
Spotkajmy się za godzinę w parku, koło starego budynku, wiesz którego. Mam ci coś ważnego do przekazania.
- Kto to? – zapytał zaciekawiony i zażenowany tak samo jak ja Luke
- Um… Mama, kazała już wracać do domu, bo ma jakąś sprawę do mnie i muszę iść. - skłamałam
- Szkoda… No, ale nie będę sprzeciwiał się twojej mamie, więc do zobaczenia. –ostatni raz mnie pocałował po czym musiałam wyjść
Dlaczego wyszłam tak wcześnie? Do parku jest kawałek stąd, więc musiałam wyjść dużo wcześniej by tam dojść przed wyznaczonym czasem.
* * *
- Nie mogłeś wybrać bardziej mrocznego miejsca niż to?
- Jasne, że mogłem. Mogłem wybrać mój dom, w którym nie byłoby już tak miło.
- Przejdźmy do sedna. Po co mnie wezwałeś.
- Więc tak. Przyjeżdża mój brat, z którym rywalizuję już od lat.
- Ale żeś rym walnął. – powiedziałam na co on zareagował śmiechem
- No i ponieważ ja chcę być tym lepszym, muszę mieć dziewczynę, więc pomyślałem, żebyś jeden dzień ją poudawała.
- Nawet minuty bym nie udawała.
- Czyli się zgadzasz?
- Po moim trupie. Wyobraź sobie, że się zgodziłam i co ja będę miała z tego?
- Tydzień spokoju, nie będę się do ciebie odzywał, żadnych docinek. Nic, nawet na ciebie nie spojrzę, a uwierz mi to będzie bardzo trudne.
- Ciekawa oferta… Nie wiem, zastanowię się. Do kiedy mam czas?
- Masz dwa dni. Przemyśl taka oferta może się już nie zdarzyć.
Perspektywa Nicole
- Zbliżają się wakacje to może gdzieś byśmy wyjechali? – zapytała mama Harry’ego
- Wy sobie jedźcie.  Ja zostaję w domu. - oznajmiłam
- Nicole, albo wszyscy, albo nikt.
- No cóż jak mam wybierać. To osobiście wolę tą drugą wersje.
Wstałam z kanapy i poszłam na górę, by przygotować się do spania. Wyciągnęłam z szafy piżamę i ruszyłam w stronę łazienki. Wzięłam gorący prysznic, przebrałam się, umyłam zęby i poszłam spać.
`              Następnego dnia wstałam wcześnie rano, lecz zdziwiło mnie to, że Harry wstał wcześniej. Ponieważ to ja zawsze wcześniej chodziłam do łazienki, bo on tam siedział godzinę, musiałam go stamtąd wydostać, naprawdę nie chcę mi się czekać tyle czasu. Na dodatek miałam wcześniej do szkoły. Mogłam nie zdążyć…
- Harry wyjdziesz z tej łazienki. Ja tylko na minutkę . -prosiłam
- Akurat twoja minutka to wieczność.
- Nie bądź taki. Wyjdź, bo się spóźnię! – teraz to się wnerwiłam
- Nie denerwuj się. Złość piękności szkodzi.
- Ach tak… Ok jak chcesz. Dobra to teraz nie wychodź, bo się przebieram i jestem caaałkowicie naga.
W mgnieniu oka drzwi od łazienki zostały otworzone, a z nich wyłonił się Harry.
- Nigdy więcej takich żartów! - ostrzegł
- Problem… A teraz dziękuję za łazienkę. – ominęłam go i z dumą wymalowaną na ustach powędrowałam do wolnej łazienki
* * *
                Właśnie wróciłam ze szkoły. Nie było tak źle jak przypuszczałam. Na pewno myślałam, że będzie gorzej. Położyłam, a raczej rzuciłam torbę na podłogę i usłyszałam telefon. Poszłam odebrać.
- Hallo? - zapytałam
- Dzień Dobry. Komisariat Policji. Prowadziliśmy śledztwo w sprawie podpalenia waszego domu. Nicole przy telefonie tak?
- Zgadza się. Ustaliliście coś?
- Owszem. Znaleźliśmy sprawcę. Obecnie jest w areszcie.
- Naprawdę? Kto jest tym sprawcą? Kto zniszczył nam życie!
- Spokojnie. To był nijaki John Black, czy panienka go zna?
- To nie możliwe. To nie może być prawda.
- Wie panienka kto to jest?
- Przecież on nie żyje. To mój ojciec!

No więc przychodzę do was z nowy spóźnionym rozdziałem z resztą jak zwykle. Żadna nowość.

1 komentarz – 1 uśmiech na twarzy

wtorek, 5 sierpnia 2014

Huh...

Trudno mi o tym mówić, bo naprawdę pisanie tego bloga sprawiło mi dużo przyjemności, ale nic nie trwa wiecznie prawda... Brak weny zmusza mnie do zamknięcia bloga. Być może kiedyś będę go kontynuować... Tylko proszę nie miejcie mi tego na złe. Ja też się z tym okropnie czuję. Nie chcę was zasmucać, ale podjęłam już decyzję. Zamykam bloga. Nie usuwam, zamykam.

I teraz
Zastanawiałam się nad nowym blogiem. Wymyśliłam całkiem ciekawą (dla mnie) fabułę. Byłaby podobna, ale inna od tejxD
Przedstawię wam kawałek.
Fanfiction opowiadał by o pewnych osobach, którzy teraz się smucą, ale to tylko na chwilę, bo to był żart. Teraz ci ludzie są na mnie źli, że ich okłamałam.

Teraz na poważnie.
Napisałam to ze względu na bardzo małą ilość komentarzy pod rozdziałem, ale ok są wakacje, rozumiem, więc do zobaczenia.:)
Rozdział pojawi się niebawem.
Pozdrawia autorka tego marnego, bardzo dziwnego fanfictionu.

wtorek, 22 lipca 2014

Rozdział.12.-Zabiłem.go!

Uwaga!Rozdział.dla.osób.bardzo.chorych,ponieważ.w.tym.rozdziale.są.naprawdę.dziwne.sceny.Tylko.nie.myślcie,że.plus.osiemnaście.NIE!

Z.dedykiem.dla.osób.którzy.wytrwale.czekali.na.rozdział.i.nie.przestali.obserwować.tego.bloga.jak.zrobili.to.niektórzy...Thank

CZYTASZ=KOMENTUJESZ

W.tle.było.słychać.głośną.muzykę,.więc.tanecznym.krokiem.ruszyłam,.wzdłuż.drewnianego.parkietu,.by.móc dojść.do.Harry’ego.Jak.to.on,.już.miał.nalane.do.czerwonego,.plastikowego.kubka.trunek, który. przyprawiał.mnie.o.zawroty.głowy.Uniósł.kubek.na.wysokości.swoich.malinowych.ust.i.przechylił.go,.żeby napić.się.napoju.Kątem.oka.ujrzał.mnie.stojącą.tuż.obok,.ale.od.razu.odwrócił.wzrok.Nie.obchodziłam.go ja,.ani.moje.uczucia.do.niego.Myślał.tylko.o.sobie…Ale.już.dzisiaj.to.się.zmieni..Mam.zamiar.dać.mu.taką karę,że.przez.najbliższy.tydzień.będzie.obolały.Zdenerwowana.brakiem.jakiekolwiek.zainteresowania odeszłam,z.nadzieją,że.odnajdę.Amandę,.bo.bez.niej.wyjdzie.tylko.połowa.naszego.planu,a.połowa.mam.na myśli.Harry’ego.W.głowie.wyobrażałam.sobie,jak.to.wszystko.będzie.wyglądać.Czy.to.się.w.ogóle.uda. Czy.nie.będzie.konsekwencji..Jak.zareagują.nasi.partnerzy.

W.końcu.udało.mi.się.ujrzeć.Amandę.Plecami.opierała.się.o.zimną.ścianę.Uśmiechnęłam.się.w.duchu,.że.jednak.przyszła.i.nie.zostawiła.mnie.samej.Przytuliłyśmy.się.na.przywitanie.Jednak.nie.mogłyśmy.zacząć.rozmowy,bo.blondyn.o.imieniu.Conor.zauważył.nas.i.z.uśmiechem.na.twarzy.podążał.w.naszym.kierunku.Widząc.to.poprawiłam.swoje.włosy,które.kaskadami.opadły.mi.na.twarz.
-Nicole.Wiedziałem,że.przyjdziesz.
-Nie.dałeś.mi.innego.wyjścia,więc.musiałam.
-O...Ale.powiedz,że.nie.żałujesz.
-No.nie.Koniec.tego.przesłuchania.
Przyjaciel.zaśmiał.się.i.poszedł.przywitać.resztę.gości.Zemstę.miałyśmy.zacząć.dopiero.jak.będą.bardziej.pijani,jeśli.będą.trzeźwi.nic.nie.wyjdzie...
-Amanda.tylko.powiedz,że.nie.stchórzysz.Musimy.wyglądać.bardzo.realnie.
-Martw.się.o.siebie.Ja.jestem.do.tego.pozytywnie.nastawiona.
-Dobra.wierzę.ci...Idę.trochę.upić.Harry'ego.Zobaczymy.się.później.
Odwróciłąm.się.i.spowrotem.ruszyłąm.do.stolika.przy.którym.stał.Harry.
-Możesz.przestać.mnie.ignorować?-krzyknęłam
-Ja.cię.nie.ignoruję.tylko.nie.zwracam.na.ciebie.uwagi.
-To.to.samo!
-Mów.co.chcesz...Z.resztą.ja.muszę.się.napić,bo.ty,twoim.gadaniem.to.jeszcze.bardziej.mnie.wnerwiłaś.
A.i.dobrze.pij.sobie.Możesz.wypić.nawet.pięć.butelek.tylko.żebyś.był.pijany.
Impreza.rozkręcała.się.coraz.bardziej.Ludzie.byli.już.tak.pijani,.że.idą.na.parkiet.i.robią.z.siebie.debili.przed.widowiskiem,którzy.wyciągali.swoje.telefony.i.nagrywali.to.całe.zajście.Szkoda.mi.ich...
Rozglądałam.się.za.Harry'm.sprawdzając.czy.już.wystarczająco.się.upił.Wzrokiem.go.nie.znalazłam.Musiałam.się.trochę.oddalić.Po.5.minutach.poszukiwań.znalazłam.go.stojącego.obok.Zayn'a.Ledwo.co.stali.na.nogach,więc.mogłam.stwierdzić,że.co.już.nieźle.nachlani...Idę.znaleźć.Amandę.

Zaczynamy!

Wysłałam.do.niej.smsa.żebyśmy.spotkali.się.pod.łazienką.za.2.minuty.Szybkim.krokiem.szłam.w.stronę.wcześniej.wspomnianego.pomieszczenia.Gdy.już.się.pod.nią.znalazłam.Amandy.jeszcze.nie.było.Musiałam.chwilę.poczekać.jednak.czekanie.nie.było.aż.tak.długie.jak.się.spodziewałam,bo.brunetka.przyszłą.kilka.minut.po.mnie.i.mogłyśmy.dokładnie.omówić.strategię.

Perspektywa.Harry'ego
Zayn.opowidał.mi.tak.zajebiście.śmieszną.historię,myślałem,że.tam.padnę.ze.śmiechu.Alkohol.zrobił.swoje.Już.nie.myślałem.racjonalnie.Zachowywałem.się.jak.typowy.pijak...
Nagle.moją.rozmowę.przerwał.płacz.jakiejś.dziewczyny.Odwróciłem.się.i.ujrzałem.płaczącą.Nicole.idącą.w.moim.kierunku.Podszedłem.do.niej.zostawiając.Zayn'a.
-Harry.musimy.porozmawiać.Teraz!-powiedziała.łamiącym.się.głosem
Zgodziłem.się.i.podążałem.za.nią.Prowadziła.mnie.do.jednego.z.pokoi.Weszliśmy.tam.i.jednym.ruchem.ręki.zamknąłęm.drzwi.by.nikt.nas.nie.podsłuchiwał.
-Harry.Harry,b..o...
-Powiedz,skarbie.dlaczego.płaczesz.
-Bo.Zayn.mnie.zgwałcił.
-Że.co.kurwa!Kiedy?
-Wtedy.kiedy.przyszłam.do.ciebie.drugi.raz.a.ty.mnie.spławiłeś.i.ja.poszłam.no.i.-zaczęła.jeszcze.bardziej.płakać.
-Cicho...-zacząłem.ją.pocieszać-Już.nie.żyje!

Perspektywa.Zayna
Gdy.Harry.poszedł.z.Nicole.do.mnie.przywędrowała.Amanda.Tusz.na.jej.spuchniętych.oczach.był.tak.rozmazany,że.praktycznie.nie.było.widać.jej.oczu.Co.się.dzieje?Najpierw.Nicole,a.teraz.Amanda.
-Zayn...coś.ci.powiem.ale.nie.tutaj.-pociągnęła.mnie.za.rękę.i.szliśmy.wzdłuż.jakiś.długich.korytarzy.
Weszliśmy.do.wcześniej.nieznanego.mi.pokoju.Usiadła.na.łóżku,by.na.spokojnie.móc.opowiedzieć.wydarzenie,które.drażniło.umysł.brunetki.
-No.to.co.się.stało?
-Jest.mi.bardzo.ciężko.o.tym.mówić,.bo.to.twój.przyjaciel...ale.on.mnie.zgwałcił.
-Co.zrobił?Czy.ja.się.kurwa.przesłyszałem?
-Nie.rozumiesz.zrobił.to!-krzyknęła.i.uciekła

Perspektywa.Nicole
Wyszłam.z.pokoju.zostawiając.Harry'ego.samego.Po.drodze.spotkałam.uśmiechniętą.od.ucha.do.ucha.Amandę.
-I.co.udało.się?-zapytałam.ją
-Jasne,że.tak.Teraz.tylko.czekajmy.kto.z.nich.dostanie.bardziej.w.dupę.
-Haha...Chodźmy.świętować!

Perspektywa.Harry'ego
Jak.on.mógł.do.jej.zrobić?Jej!Mojej.Nicole.Co.mu.do.głowy.strzeliło.i.to.jeszcze,mój.przyjaciel.z.którym.znam.się.od.dziecka.Jak.go.spotkam.to.go.kurwa.zabiję.Szybko.otworzyłem.drzwi,by.znaleźć.tego.gościa.i.tak.mu.przywalić,że.przez.najbliższy.miesiąc.już.nie.porucha.Jednak.moje.szukanie.przerwał.czyjś.głos.
-Styles!-odwróciłem.się.i.ujrzałem.wściekłego.Zayn'a
-O.tu.kurwa.jesteś.Nawet.nie.wiesz.jak.się.cieszę,.że.cię.ujrzałem.-powiedziałem.sarkastycznie
Powolnym.krokiem.zbliżaliśmy.się.do.siebie.dopóki.ja.nie.przyspieszyłem.i.nie.uderzyłem.go..prosto.w.nos.Zayn.złapał.się.za.niego.i.gdy.zobaczył.krew.myślałem,że.wybuchnie.
-Za.co.to.kurwa.było?Przecież.ja.cię.miałem.walnąć.
-Już.nie.pamiętasz.jak.zgwałciłeś.Nicole?
-Że.co.Przecież.ty.kurwa.zgwałciłeś.Amandę!
Podbiegł.i.kopnął.mnie.z.całej.siły.w.miejsce.gdzie.faceta.się.nie.kopie.Próbowałem.powstrzymać,ból,żeby.nie.wyjść.na.tego..słabszego.Jednak.szybko.się.pozbierałem.i.oddałem.uderzeniem.w.policzek.Oczywiście.on.nie.był.gorszy.i.zrobił.to.samo.Zaczęliśmy.się.bić.coraz.mocniej,nagle.coś.mi.przyszło.do.głowy.
-Stój!Coś.tu.jest.nie.tak...-brązowooki.przestał.uderzać-Słuchaj.Kiedy.Amanda.przyszła.do.ciebie.
-Od.razu.kiedy.ty.odszedłeś.-odpowiedział.zastanawiając.się.
-Przecież.one.to.kurwa.wymyśliły.Chciały.nam.dać.nauczkę.Dziwne,prawda?Ale.ominęły.jeden.fakt.Przez.cały.dzisiejszy.wieczór.cały.czas.stałem.obok.wódki,oraz.widziałem.ciebie.na.tarasie.palącego.papierosy.Jak.mogłem.się.tak.omamić?Ale.chyba.tak.tego.nie.zostawimy?
-Oczywiście,że.nie.Nawet.mam.już.plan.-oznajmił.

Perspektywa.Nicole
Razem.z.Amandą.cieszyłyśmy.się.zwycięstwem.tańcząc.i.pijąc.alkohol.Za.pewnie.teraz.Harry.leży.poobijany.obok.Zayn'a.
-Gdybyś.widziała.minę.Harry'ego.to.byś.padła.Wiesz.jak.trudno.było.mi.się.powstrzymać.od.śmiechu.
-Wiem,bo.u.mnie.nie.było.lepiej.Takie.czy.ja.się.kurwa.nie.przesłyszałem?Aż.nie.wiedziałam.co.powiedzieć-zaśmiała.się.popijając.whisky.
-Oj.zapamiętam.to.wydarzenie.do.końca.życi...
Moje.przemówienie.przerwał.Zayn.stojący.w.progu.Całe.ręce.miał.umazane.krwią.
-Zabiłem.go!
-Kogo?-zapytałyśmy.z.Amandą.jednocześnie
-Harry'ego.
-Co.zrobiłeś!Powiedz,że.to.nie.prawda!
-To.prawda.Zgwałcił.Amandę.Nie.mogłem.tego.tak.zostawić.
-Niemożliwe...Zayn.to.był.żart.To.był.tylko.żart.-krzyknęła.przyjaciółka
W.tej.chwili.zaczęłam.płakać.Moje.życie.stało.się.jedną.wielką.tragedią.Gdybym.wiedziała.jak.to.się.skończy.nigdy.bym.tego.nie.zrobiła.Czasem.życzyłam.mu.śmierci,ale.nie.chciałam.tego.na.poważnie.
-Gdzie....o...n.jestt?
-Na.górze.w.pokoju.-odpowiedział.jakby.nigdy.nic
-Zabiłeś.człowieka.i.ty.się.z.tego.cieszysz.
-Skarbie.to.był.chuj.Zasłużył.na.śmierć.
-Idiota!Idź.do.psychiatry!
Zaprowadził.nas.do.pokoju.w.którym.on.miał.leżeć.W.duchumodliłam.się.żebym.zastała.go.tam.siedzącego.na.łóżku.i.śmiejącego.się,że.to.był.żary.Jednak.nie...Gdy.tam.weszliśmy.zastałam.go.leżącego.na.pogłodze.w.kałuży.krwi.Nie.wytrzymałam.i.wybiegłam.z.tego.pokoju.To.był.koszmar...Widząc.go.takiego...Nieruchomego,nieoddychającego.Prawda,nienawidziłam.go.za.to.co.zrobił,ale,teraz.myślę.sobie.o.tym,że.już.nigdy.go.nie.zobaczę,nie.usłyszę.docinek,które.były.wypowiadane.z.jego.ust,ślicznych.dołeczków.Niczego...Łzy.niekontrolowanie.spływały.po.moich.policzkach.rozmazując.po.raz.kolejny.tusz.Wszystko.przez.ten.jeden.feralny.wieczór.gdzie.jego.śmierci.to.jest,tylko.i.wyłącznie.MOJA.wina.
Chwilę.później.wybiegła.Amanda.Przytuliła.mnie.mocno.i.szeptała,że.będzie.dobrze,ale.one.doskonale.wie,że.nic.nie.będzie.
Wróciłyśmy.na.salę,bo.musiałam.się.napić.Będę.starała.się.zapomnieć.o.ty.dniu,ale.mieszkanie.w.jego.pokoju.będzie.mi.jego.przypominać.W.ogóle.co.ja.powiem.mamie?
Nalałam.sobie.wódkę.do.kubka.i.w.mgnieniu.oka.wypiłam.zawartość.
-Amanda.Teraz.jestem.wstanie.wszystko.mu.wybaczyć.Nawet.nie.wiesz.ile.bym.dała,żeby.to.cofnąć...
-Ile.dokładnie?-powiedział.ktoś.za.mną
Odwróciłam.się.i.ujrzałam.uśmiechniętego.Harry'ego.Jak.to.do.cholery.możliwe.
-Co.ty.tu.robisz?Przecież.ta.krew...i.i.ty.tam.leżałeś.
-Nicole.Wcale.nie.jest.trudno.skombinować.sztuczną.krew.i.udawać.trupa...
-Boże.Harry...Nie.było.ciebie.godziny,ale.tak.się.stęskniłam,jakby.cię.z.miesiąc.nie.było.-przytuliłam.go.mocno
-Ale.dlaczego.to.zrobiłeś?Prawie.zawału.dostałam.
-Bo.ty.powiedziałaś,że.mój.najlepszy.przyjaciel.ciebie.zgwałcił.
-Skąd.wiedziałeś?
-Domyśliłem.się.
-Chodź.już.do.domu,bo.ledwo.co.na.nogach.stoję.
-Ok.
Pożegnałam.się.z.Amandą.i.wyszliśmy.z.budynku.

Szliśmy.już.kilka.minut.Moje.nogi.powoli.zaczynały.odmawiać.posłuszeństwa.Szłam.jakbym.wypiła.jakieś.2.litry,ale.jakoś.musiałam.zatopić.swoje.smutki.
-Daleko.jeszcze?
-Bardzo...
-Dzięki.Wiesz,że.jestem.na.ciebie.okropnie.zła,że.to.zrobiłeś?
-Tak.wiem.
-Co.ty.byś.kurwa.zrobił.gdybyś.się.dowiedział,że.ja.umarłam.i,.że.to.jest.twoja.win...
Ponownie.nie.skończyłam.rozmowy,bo.Harry.przygwoździł.mnie.do.muru.i.zaczął.całować.Nie.miałam.innego.wyboru.niż.oddać,więc.można.było.dostrzec,że.brunet.się.uśmiecha.Zaczęła.się.wojna.o.przetrwanie,którą.już.od.początku.przegrywałam.Po.chwili.zaczął.schodzić.coraz,niżej.Powoli.ssał,moją.skórę.na.co.ja.wydałam.cichy.jęk.Minęło.kilka.minut.kiedy.musiał.się.odsunąć.I.kontynuowaliśmy.naszą.podróż.do.samochodu,.która.dla.mnie.nie.miała.końca...
***
Weszłam.pod.prysznic.Odkręciłam.wodę.i.zaczęłam.rozcierać.żel.o.zapachu.kokosu.Następnie.spłukałam.i.wyszłam.z.kabiny.Zobaczyłam,że.wzięłam.na.przebranie,tylko.bieliznę.Matko!Nie.wyjdę.tak.Jednak.przypomniałam.sobie,że.Harry.teraz.jest.w.kuchni.i.robi.coś.do.jedzenia,bo.jak.to.ujął.jest.strasznie.głodny.Cichutko.otworzyłam.drzwi.i.podeszłam.pod.szafę.wyciągnęłam.z.niej.bluzkę.z.napisem.LOL.i.czarne.rurki.Drzwi.się.otworzyły.Serio?
-To.już.drugi,raz.kiedy.stoisz.przede.mną.w.samej.bieliźnie.Kiedy.trzeci?
-Tęskniłabym.za.tym...
Odwróciłam.się.by.się.przebrać.i.uniknąć.wzroku,ale.stwierdziłam,że.to.i.tak.nic.nie.da,bo.czuję,jego.oczy,wpatrujące.się.w.mój.tyłek.
Zażenowana.wróciłam.do.łazienki,położyłam.spodnie.na.podłodze,a.bluzkę.szybko.włożyłam.na.moje.pół.nagie.ciało.Kiedy.wyciągnęłam.włosy.spod.koszulki.w.lusterku.ujrzałam.wielką,malinkę.znajdującą.się.na.mojej.szyi.Wściekła.ubrałam.spodnie.i.otworzyłam.drzwi.już.nie.tak.cicho.jak.poprzednio.Nie.było.go.w.pokoju.Dziwne...
-Harry.ja.cię.zabiję!Coś.ty.zrobił!
Zeszłam.na.dół.i.na.kanapie.zobaczyłam.mamę.
-Mamo,a.co.ty.tu.robisz.I.i.i.i.Słyszałaś.to?

______________________________________________________________________________

I.jest.Dziwne.zakończenie.Prawda.
Chcieliście.z.kropkami.to.macie.xD
Równiutko.za.miesiąc.moje.urodzinki,więc.nie.obrażę,się.jeśli.pod.rozdziałem.będzie.duuużo.komentarzy,wręcz.przeciwnie.


poniedziałek, 21 lipca 2014

poniedziałek, 14 lipca 2014

...

1.Jak.na.złość.zepsuła.mi.się.spacja,więc.mam.pytanie.Chcecie.aby.rozdział.był.właśnie.ztakimi.kropkami.czy.poczekacie.aż.się.naprawi.Wybór.zależy.od.was.
2.Zauważyłam.że.na.blogu.było.11.obserwatorów.a.teraz.jest.10.Gdy.to.zobaczyłąm.myślałam.że.mi.serce.pęknie.bo.wiem.że.to.moja.wina.że.nie.dodawałam.regularnie.rozdziałów.ja.to.w.pełni.rozumiem.Wiem.że.nie.jesteście.zadowoleni.no.ale.cóż.ja.też...

Wybierzcie.

niedziela, 6 lipca 2014

Ogłoszenia! Ważne!!!

Drodzy Państwo!
Po raz pierwszy historii został stworzony zwiastun do opowiadania. ( przeze mnie, ale wysłany był z konta koleżanki xD) Więc zapraszam do oglądania.

Ps: Do kwestii rozdziału, to prawdopodobnie będzie w tym tygodniu. Brak weny... :(


czwartek, 26 czerwca 2014

Rozdział 11 - Zabawę czas zacząć!

PRZECZYTAJ NOTKĘ POD ROZDZIAŁEM!!!!         

Nie mogłam uwierzyć w to co zobaczyłam. Spodziewałam się wielu rzeczy, ale to przerosło moje oczekiwania. Zayn był jak zakazany owoc, niby słodki, ale zakazany. Zszokowane miny obecnych były bezcenne. Groźne spojrzenia Zayn’a, zaczerwieniona Amanda i jakiś chłopak, który leżał na ziemi  prawie nie przytomny. Chyba tak samo jak ja nie spodziewali się takiego obrotu spraw.
- To może ja was zostawię. Nie chcę się wtrącać… Amanda jak już skończycie się lizać to wyjdź na dwór, będę czekać! – zażartowałam
Brunetka tylko kiwnęła głową, a ja wyszłam na wcześniej wspomniane miejsce. Czekałam pod wysokim drzewem nieopodal domu, Powoli zaczynało się robić ciemno. Byłam zmęczona. Cały dzień na nogach może zmęczyć człowieka.
Nie rozmawiałam z Harry ’m już jeden dzień. Nawet zdania z nim nie zamieniłam. Zranił mnie i to tak bardzo. Mówi się, że trzeba żyć teraźniejszością i nie myśleć o przeszłości . Tylko, że ja nie mogę. Nie mogę zapomnieć, jaką krzywdę mi wyrządził. Może kiedyś w niedalekiej przyszłości mu wybaczę, ale czas nie uleczy ran. To zawsze będzie się ciągnąć w moim życiu. Nieważne ile będę miała wtedy lat… Ale może trzeba to wyjaśnić i zakończyć tą wojnę, która bezustannie trwała pomiędzy nami. Jesteśmy już prawie dorośli, ale nie zachowujmy się jak dzieci.
Tymczasem minęło już kilka minut od kiedy wyszłam z domu. Z sekundę na sekundę robiło mi się coraz zimniej. Złapałam się za ramiona i delikatnie pocierałam zimne miejsca. Nagle poczułam silne ręce dotykające moją talię.
- Pamiętasz co mi obiecałaś?- szepnął
Byłam w 100% pewna, że to był Justin. Jego głęboki głos, który czasem przyprawiał dreszcze i woń perfum, którą można wyczuć z kilometra.
- Nie, nie pamiętam! Odpierdol się ode mnie, bo inaczej zacznę krzyczeć, a uwierz mi potrafię bardzo głośno.
- Oj, skarbie wierzę ci, ale możemy to sprawdzić w łóżku. Co ty na to?
- Zboczeniec… -prychnęłam
- Tak wiem, mówiłaś już to z tysiąc razy.
- I dalej będę mówić, o ile nie dasz mi spokoju!
- Dobrze nie kłóćmy się, przyszedłem do ciebie po coś innego. Pójdziesz ze mną na randkę?
- Hahaha… I może frytki do tego.
- Nicole, proszę cię tylko o jedną randkę. Muszę ci coś ważnego powiedzieć. Obiecuję, że to nic związanego z seksem. Nawet nie będę próbował. Jeśli chcesz mogę coś podpisać, żebyś tylko się zgodziła.
- Skoro tak ładnie prosisz… No dobrze pójdę.
- Jutro o 19.00. Przyjadę po ciebie, tylko nic nie mów Harry’emu.
- Ok… To do zobaczenia.
- Żegnam, kochanie. – puścił mi oczko i odszedł
Jak można tak szybko się zmienić. Na początku wrednym dupkiem, potem słodkim chłopakiem, a na koniec znowu dupkiem. A mówią, że kobiet nie da się zrozumieć… Czemu ja się zgodziłam. Jestem taka naiwna. Zrobił maślane oczka i uległam . Jestem taka słaba… W końcu usłyszałam trzask otwierających się drzwi. Amanda wybiegła i zaczęła się rozglądać. Gdy już mnie zobaczyła, podbiegła do mojej osoby i próbowała się wytłumaczyć z wcześniejszej sytuacji.
- Nicole, to nie było tak jak ty myślisz.
- To opowiedz mi jak było.
- Dobrze, ale nie tutaj. Tylko nie wiem czy mogę już wyjść z tego piekła, więc uciekajmy zanim ktokolwiek mnie zobaczy.
I pobiegłyśmy boczną uliczką.  Dobiegłyśmy do parku i usiadłyśmy na drewnianej ławce.
- Gdy dowiedziałam się, że porwanie było sprawką Zayn’a…
- Ha, wiedziałam! – krzyknęłam przerywając jej
- No, wpadłam w gniew i jak on przyszedł to mu wszystko wygarnęłam, a potem on się wściekł i poszedł wkopać Luke’owi, chciałam ich zatrzymać, bo lubię Luke’a, a resztę historii już znasz.
- Polubiłaś porywacza?
- No…
- U mnie też nie jest lepiej. Mój porywacz zaprosił mnie na randkę i się zgodziłam.
- Haha… Dobre, a teraz na poważnie.
- No, przecież cały czas mówię prawdę! – oburzyłam się
Z uśmiechniętej Amandy, przyjaciółka zmieniła się na zszokowaną dziewczynę.
- To życzę powodzenia.
Zakończyłyśmy naszą rozmowę uściskiem, a następnie rozeszłyśmy się w swoje strony. Po 15 minutach dotarłam do domu. Zauważyłam w kuchni zapalone światło. Zgadywałam, że tam był Harry. Weszłam do mieszkania i od razu pobiegłam na górę. Do końca wieczora leżałam na łóżku, a kiedy już mi się znudziło to zajęcie poszłam spać.
Nazajutrz wstałam o 7.00. Już zdążyłam się przyzwyczaić do tak wczesnego wstawania. Pospiesznie wyszłam z łóżka i z ubraniami udałam się do łazienki. Gdy już byłam gotowa, zeszłam do kuchni, by spożyć śniadanie. Zegar wybił 7.40. Czas do szkoły!
Nie wiem czemu, ale byłam szczęśliwa, choć nie miałam powodów. Może to… dlatego że Amanda już będzie w szkole. Będę miała z kim rozmawiać, a nie sam jak palec stać w pustym szkolnym korytarzu.
W progu budynku przywitał mnie Conor.
- Nicole… Jutro jest u mnie imprezka. Przyjdziesz? Nie przyjmuję odmowy.
- Nie wiem…
- E, e, e nie ma. Przyjdzie całą szkoła, a przecież gwiazdy wieczoru nie może zabraknąć.
- Przestań, bo się zarumienię. –zaśmiałam się – Co masz na myśli, że cała szkoła przyjdzie? Harry też?
- Tak. Jak cała szkoła to cała.
- Zastanowię się.
- Nicole, musisz przyjść, bo jak nie to odwołuję imprezę.
- Czyli taki warunek dajesz? No dobrze przyjdę.
Brunet uśmiechnął się, co dodawało mi otuchy. Dziś randka z Justinem, a jutro impreza u Conora. Mam zapięty grafik.
Na końcu korytarza zauważyłam Amandę. Miałam jej coś ważnego do powiedzenia.
- Amanda! – wrzasnęłam
- Co! – powiedziała równie głośno
- Wiem jak dać nauczkę Harry’emu i Zayn’owi.
- Mów! – rozkazała
- Jest impreza u Conora. – przytaknęła – Więc zrobimy sobie taką wojnę chłopaki kontra dziewczyny. Oni nie będą oczywiście o niczym wiedzieć.
- Już sobie to wyobrażam… Ja i ty kontra Harry i Zayn. Wygramy to w dziewczynach siła!
- Będziemy ich upokarzać na każdym kroku. Nie damy im spokoju.
- Idę na to. Nie wiedzą jak to jest być poniżanym.
* * *
- Wychodzę! – krzyknęłam
Harry nie przejmował się czy wychodzę, czy jestem w domu. Siedział godzinami przed telewizorem i nic go nie obchodziło. Gdy wyszłam na dwór  w oczy wpadł mi czarny samochód, a w środku uśmiechniętego Justina. Wsiadłam do samochodu i pojechaliśmy.
- No, więc gdzie mnie zabierasz?
- Powiedzmy, że to niespodzianka.
- Proszę, zdradź chociaż szczegóły. Jestem strasznie ciekawska.
- To zauważyłem… No dobra. Jedziemy do restauracji.
- Nie uwierzę, dopóki nie zobaczę. – zaśmiałam się
Dojechaliśmy na miejsce. Rzeczywiście! Stanęliśmy pod wspaniałym budynkiem z napisem restauracja. Nie spodziewałam się tego po nim. Myślałam, że zabierze mnie do jakiejś meliny, a tu takie zaskoczenie.
Wyszedł z samochodu, następnie okrążył samochód i otworzył mi drzwi. Starałam się wyjść z klasą, ale oczywiście musiałam się potknąć. Chłopak lekko się zaśmiał, na co ja walnęłam go łokciem. Weszliśmy do eleganckiej restauracji i zajęliśmy stoliki obok okna.
- O czym chciałeś mnie poinformować?
Moje pytanie przerwała kelnerka, która śliniła się na widok mojego partnera. Fakt, brzydki to on nie jest.
Gdy zamówiliśmy swoje dania mogłam usłyszeć odpowiedź.
- Więc… Wyjeżdżam, nie wiem na ile, ani ile tam będę.
- Naprawdę? – powiedziałam uradowana – Znaczy, och naprawdę? – dodałam bardziej smutno
- Tak, dlatego chciałem się z tobą pożegnać .
- Jaki ty jesteś kochany. Uwierz mi nie będę za tobą tęsknić, ups znaczy będę … - poprawiłam się – Kiedy wyjeżdżasz?
- Już jutro.
- U… Jak mi przykro. – próbowałam ukryć radość
- A najgorsze jest to, że nie wiadomo kiedy dokończy to co zaczęliśmy u mnie w domu.
- Co ty to jest najlepsze!
Kiedy kelnerka przyniosła zamówienie, zabraliśmy się do jedzenia. Przy tym rozmawialiśmy, śmialiśmy się i robiliśmy inne głupie rzeczy. Nie było najgorzej, przeciwnie było całkiem fajnie. Nie wliczając docinek Justina dało się przeżyć.
Stanęliśmy obok samochodu, bo Justin chciał bym go pożegnała, więc przybliżyłam się i pocałowałam go w policzek. Biedak, liczył na coś więcej. Niestety, nie ze mną. Odjechaliśmy i tak skończyła się nasz przygoda. Być może jeszcze się kiedyś spotkamy. Nawet było mi go szkoda, w maleńkim nie zauważalnym gołym okiem stopniu. W domu przywitała mnie ciemność. Nawet mała lampka się nie paliła. Sprawdziłam na zegarze godzinę. Była 23.49. Czyżby Harry już spał? Byłam zmęczona, więc też postanowiłam tak zrobić. Poszłam do łazienki, by się umyć, a potem powędrowałam do łóżka. Położyłam się wygodnie i zaczęłam myśleć o jutrzejszej imprezie. Harry dostanie nauczkę, jeszcze nie wiem jaką, ale ją dostanie. Może jeszcze dzisiaj? Nagle mnie olśniło, natychmiast wstałam i udałam się do kuchni. Wyciągnęłam z lodówki opakowanie bitej śmietany, wróciłam na górę, i podeszłam do łóżka śpiącej królewny. Popryskałam nos, usta, obie ręce i kawałek włosów.
- Do twarzy ci w niej. – szepnęłam, nie chcą budzić bruneta
Udałam się do łóżka, by się położyć i odpłynąć w krainę morfeusza.
Następnego dnia obudziłam się jak zwykle o tej samej godzinie, bo budzik nie dawał mi nigdy spokoju. Miałam już wychodzić z pokoju, ale zobaczyłam, że Harry się budzi. Takiego przedstawienie nie mogłam ominąć. Wstał i poszedł do łazienki. Po 5 minutach wyszedł z niej z czystą twarzą i nawet nie odezwał się do mnie słowem. Dziwne? On nigdy taki nie był. Zdziwiona zbliżyłam się do szafy, by wyciągnąć ubrania na dzisiejszy dzień. Poczułam dłonie chwytające mój brzuch. Odwróciłam się i ujrzałam Harry’ego z tubką bitej śmietany. Tak samo jak ja popryskał mi całą twarz.
- Nicole, proszę cię, wybacz mi.
- Nie! – powiedziałam bez zawahania
- Ile razy będę musiał cię jeszcze przepraszać?
- Do skutku! Jak ja mam ci wybaczyć, przecież dzięki tobie o mało co nie zostałam zgwałcona. Zrozum nie da się tak szybko.
- Dobra, poczekam, ale nie wieczność. W końcu kiedyś pękniesz.
- Hahaha… Wątpię. – odepchnęłam go i poszłam do łazienki się umyć, a potem się ubrać
Udałam się do szkoły na piechotę. Dzisiejszy dzień był dla mnie ważny. Bo to dzisiaj mam dać nauczkę Harry’emu. Omówiłam z Amandą plan działania, a po za tym w szkole nie działo się nic ciekawego. Lekcje, nudy, nudy i nudy. Po zakończonych zajęciach wróciłam do domu.
* * *
Z Amandą pojechałyśmy pod dom Conora. Wysiadłyśmy z samochodu i podeszłyśmy do drzwi. Conor błyskawicznie nas zauważył i przyjął jak to miał w zwyczaju z wielkim uśmiechem na twarzy. W oddali zauważyłam Harry’ego i Zayn’a. Cóż…

Zabawę czas zacząć!

____________________________________________________________________________
1. Na początku chciałam was z całego serca przeprosić za to, że nie dodałam rozdziału w wyznaczonym terminie. Sprawy się pokomplikowały. Proszę, was zrozumcie.
 2. Jak wam podoba się szablon? Wykonałam go ja, więc proszę  o odpowiedź, no jeśli nie mogę go zmienić.
3. Czuję, że was zawiodłam. Coraz mnie jest komentarzy i to jest MOJA wina! Ponieważ nie piszę tak świetnych rozdziałów uczę się dopiero.
Jeszcze raz, chcę was przeprosić!!!!!!

CZYTASZ = KOMENTUJESZ 

poniedziałek, 23 czerwca 2014

Ogłoszenie parafialne

Jutro o godzinie 19.00 nowy rozdział!!!! Uwaga, będzie się w nim BARDZO dużo działo, więc... Naprawdę, nie miałam pomysłów, ale nie dawno przybyła mi wena i JEST! Jutro przepisuję i będzie git. Do jutra!!!!!!

wtorek, 17 czerwca 2014

Rozdział 10 - Tęskniłaś?

CZYTASZ = KOMENTUJESZ
SZYBCIEJ ROZDZIAŁ!!!!!

Moje oczy stanęły. Strach zawładnął moim ciałem. Nie chciałam powtórki. I tak już zostałam skrzywdzona. Chciałam być pewna siebie. Nie chciałam się poddać. Okazać słabość, która w tym czasie nie odstępowała mi na krok. Przecież mnie nie znajdzie to czego mam się bać? Już trochę pewniej odpisałam mu:


Miałam daleko w dupie jak to zrozumie. Nie przejmowałam się nim, ani nikim innym. Ważna byłam tylko ja, bo na nikogo innego nie mogłam liczyć. Wszyscy wokół mnie zawiedli i to mnie najbardziej bolało. Życie przyprawia nam rogi, a chyba najbardziej mi. Za dużo już przeszłam, żeby dać się złamać. Czy kiedykolwiek wybaczę Harry'emu? Bardzo bym chciała, ale to nie jest takie łatwe. Jednego dnia być poszkodowaną na całe życie, a drugiego udawać, że nic się nie stało. Nie potrafiłabym. Usłyszałam dźwięk sms-a:

Wyjrzałam przez okno i zobaczyłam opierającego się o samochód Justina. Myślałam że już go nigdy nie zobaczę. Z sekundę na sekundę coraz bardziej robiło mi się słabo. Uśmiechał się szyderczo, co dodawało mi ciarek.


- Aaaaa... - krzyknęłam gdy odczytałam kolejnego sms-a
Jak mnie znalazł? Przecież to nie możliwe, żeby w tak krótkim czasie kogoś znaleźć. On pracuje w FBI? Inaczej wytłumaczyć się tego nie da. Wpatrywałam się coraz bardziej. Nie mogłam nic dostrzec poza nim i ciemnością. Zasunęłam czarną zasłonę wzdłuż okna. Podeszłam pod moje miękkie łóżko i wygodnie się ułożyła. Wolno zamknęłam oczy i zasnęłam.
Następnego dnia obudziłam się ,,pełna życia''. Próbowałam zapomnieć. Szło mi to pomału, ale szło. Wstałam, zrobiłam poranną toaletę i ubrałam się w strój, który bardzo mi się podobał.
Zeszłam na dół. Postanowiłam, że nie będę czekać na Harry'ego. Z nim zakończyłam już etap w swoim życiu. Był dla mnie nikim. Na początku myślałam, że może się zaprzyjaźnimy, ale wolał w inny sposób. Gdy tak rozmyślałam o Harry'm, zapomniałam o Amandzie, która nie wiadomo gdzie jest. Pewnie porwanie brunetki to sprawka Zayn'a. Oj porozmawiam sobie z nim dzisiaj... Wyszłam na dwór i zaczęłam iść do szkoły. Nie bardzo mi się spieszyło. Po 20 minutach weszłam do szkoły bez żadnych przeszkód, czyli mam na myśli Harry'ego. Mój wzrok zaczął szukać Zayn'a. Jednak nigdzie nie mogłam go znaleźć. Zmartwiona powędrowałam pod moją szafkę, z której wyciągnęłam potrzebne książki na pierwszą lekcje. Już miałam wchodzić do klasy, ale zauważyłam Zayn'a opierającego się o jedną z szafek. Uśmiechnęłam się w duchu.
- No cześć, dawno my się nie widzieliśmy... Kopę lat.
- Nicole, co ty tu robisz? Przecież... - przerwałam mu w środku zdania
- Nie kończ! Wiem co chcesz powiedzieć. Przecież ty byłaś porwana przez dwóch typów których nasłaliście. Nie prawda? A z resztą co ja ci będę mówić. Przecież ty doskonale wiesz jak to było. Teraz mi grzecznie powiesz gdzie jest Amanda, rozumiesz, bo jak nie to nie ręczę za siebie. Więc ustalimy tak, spotkajmy się po szkole w parku. Tylko żeby nikt nas nie widział. Mam bardzo ważną wiadomość do przekazanie i nie chcę, żeby ktokolwiek ją słyszał, po za tobą. To do zobaczenia. - uśmiechnęłam się szyderczo i ruszyłam w stronę klasy.

* * *

Ostatni raz dzisiaj zabrzmiał dzwonek. Wyszłam z klasy i podążałam ku wyjścia. Gdy wyszłam na dwór poczułam silne ramiona oplatające moją talię.
- Spieprzaj stąd Harry! - odwróciłam się na pięcie i ujrzałam uśmiechniętego Justina?
- Niespodzianka! Stęskniłem się za tobą.
- Ja jakoś nie, więc się odpierwiastkuj, bo nie mam zamiaru, ani humoru z tobą rozmawiać. Po za tym mam sprawę do załatwienia, która nie może czekać!
- Ok, pod warunkiem...
- Pewnie... Jak zawsze musi być warunek!
- Jedna randka i dam ci DZISIAJ spokój. - podkreślił słowo dzisiaj
- Ok, ok ja już muszę spadać... Zaraz co ? Randka, przecież ja cię nie znam, ja cię nawet nie lubię!
- To poznasz i polubisz. Resztę wyślę ci w smsie. Do zobaczenie, kochanie.
Odszedł, nie dając mi dojść do głosu. Zdenerwowana szłam w stronę parku. Tak szczerze to bałam się tego spotkania, choć czułam tą pewność, którą miałam daleko w sobie i tą satysfakcję, dzięki niej mam nadzieję, że uda mi się wyciągnąć Amandę z tego bagna. Dochodziłam już do miejsca spotkania z Zayn'em. Obeszłam cały park, rozglądając się za nim, ale nigdzie nie mogłam go znaleźć. Co on mi się tak dzisiaj ukrywa?
W końcu zauważyłam go w jednym z zakamarków tego parku.
- O jednak nie jesteś takim tchórzem, za jakiego cię miałam.
- A ty nie jesteś taką grzeczną dziewczynką, za jaką cię miałem, a teraz do rzeczy.
Sięgnęłam do plecaka. Wyciągnęłam z niego pistolet. Widziałam strach w oczach Zayn'a.
- Skąd ty to masz? - zapytał zdziwiony
-  Nie wspominałam, że mój tatuś pracował w policji? Przed śmiercią dał mi go. Miał mnie chronić, a ja miałam go używać tylko w niebezpieczeństwach.
- Co ty ode mnie chcesz?
- Ciekawe pytanie... Chcę żebyś uwolnił Amandę, nie wiem jak to zrobisz, ale dzisiaj wieczorem ma być u mnie w domu. Ty doskonale wiesz gdzie ona jest, więc... Jeśli nie ja tego mogę użyć!
- Nie zrobisz tego, jesteś zbyt słaba, ale ja tak. - wyciągnął z kieszeni pistolet
Ręce mi opadły z podziwu.
- Ty też tego nie zrobisz.
- Skąd ta pewność? - uniósł prawą brew
- Chyba nie chcesz trafić do paki?
- Ale przecież nikt by się nie dowiedział, że coś tobie zrobiłem, bo bym cię zakopał. Uwierz mam znajomości w policji...
- Ja też... Proszę cię wypuść Amandę!
- Już nie jesteś taka ostra!
- No... To jak? Wypuścisz?
- Nie! - odwrócił się i poszedł
- Jeszcze zobaczymy. - powiedziałam do siebie szeptem idąc w drugim kierunku
Zawróciłam, miałam nadzieję, że doprowadzi mnie do Amandy.

Perspektywa Amandy

Mimo, że polubiłam Luka nie chciałam tu zostawać. Chciałam wrócić do domu. Powymienialiśmy się numerami i gdy już stąd wyjdę może zaczniemy się spotykać... Kto wie... Czas pokaże.
- Luke, dlaczego nie mogę stąd wyjść?
- Skarbie, Zay... Znaczy ten kto cię sprzedał nie pozwolił cię wypuszczać, dopóki ktoś nie przyjdzie po ciebie. Do tego czasu masz zostać tutaj.
- Co ty powiedziałeś?
- Że masz tu zost... - przerwałam
- Nie to! Kto mnie sprzedał! To był Zayn prawda?
- Nie... Znaczy tak. Nie chciałem ci mówić, bo on zakazał. Amanda to jest zły człowiek, nie jest dla ciebie. Zrozum to...
- Nic nie muszę rozumieć. Ja to wiem... Jak on mógł tak mnie oszukać?

Perspektywa Nicole

Szłam, szłam, ale gdzie? W końcu Zayn zatrzymał się pod jakimś budynkiem. Schowałam się w krzakach żeby mnie nie mógł zobaczyć oraz to, że chciałam wszystko widzieć. O ile jest tu Nicole...  Uważnie wpatrywałam się w drzwi. Ktoś mu otworzył. Był to blondyn. Mulat wszedł do pomieszczenia i drzwi się zamknęły.

Perspektywa Amandy

Zadzwonił dzwonek do drzwi. Luke poszedł otworzyć, ja za ten czas usiadłam na kanapie. Gdy usłyszałam głos Zayna szybko się wyprostowałam i zaczęłam panikować. Nie wiedziałam jak się zachować. Zrobiłam pierwszy krok, a potem kroki zamieniły się w bieg. Uciekałam by nie móc na niego spojrzeć, jeśli mnie znajdzie to trudno. Raz się żyje.
- Amanda, gdzie do jasnej cholery jesteś? - zapytał Zayn
Ukryłam się za zasłoną w salonie. Tak, wiem. Okropna skrytka. No, ale lepsze to niż nic... Zauważyłam przez zasłonę kogoś sylwetkę. Nawet dziecko by się domyśliło, że to Zayna. Powoli przybliżał się do mnie. Odsunął jednym zamachem ręki zasłonę i szeroko się uśmiechnął.
- Tutaj jesteś! - przybliżył rękę do mojego policzka
- Nie dotykaj mnie! Wiem co zrobiłeś! Jesteś ciotą i ty doskonale o tym wiesz.
- Powiedział ci? - od razu jego niegdyś czekoladowe oczy zamieniły się w czerń
- Ta... k - wyjąkałam
- Zabiję... - i pobiegł niczym torpeda
Biegł wzdłuż drewnianych schodów prowadzących na dół. Uczyniłam to samo, bo nie wiedziałam co chce zrobić, ale po jego ostatnich słowach na pewno nic dobrego.
Zauważył Luka stojącego w progu, podbiegł do niego i baaardzo mocno mu przywalił. 
- Zostaw go! Zaraz ja cię tak kurwa walnę i ciekawe czy cię nie będzie boleć! - wrzeszczałam
Okładał go pięściami z całej swojej siły. Krzyczałam by go zostawił, ale to nic nie dało. Musiałam użyć radykalnych trików.
- Jak przestaniesz to... - na te słowa Zayn zaprzestał bić - bo cię kurwa pocałuję...
- Może być... - powiedział uśmiechając się przy tym zadziornie
Wstał, więc powoli zaczęłam się przybliżać. Lekko przyciągnął mnie do siebie i pocałowałam go...

Perspektywa Nicole * kilka minut wcześniej * 

Siedziałam w krzakach. Przez kilkanaście minut siedziałam w tych krzakach. W końcu ciekawość wygrała. Nie wytrzymałam napięcia. Wstałam i ruszyłam w stronę drzwi. Bez pukania weszłam do środka. To co zobaczyłam wstrząsnęło mnie i to mocno.
- Co tu się dzieje?

Oni się całowali!
__________________________________________________________________________

17 komentarzy = next
Dlaczego 17? Dlatego że w poprzednim rozdziale dodawane komentarze były tak za przeproszeniem z dupy. Wiedziałam, że dodawaliście te komentarze, bo chcieliście nowy rozdział. Ja to rozumiem i was za to kocham <3