Rozdział dedykowany osobom, którzy czekali z niecierpliwością na nowy rozdział i osobą, którzy skomentowali moje niby pożegnanie. To dla mnie dużo znaczy. Wiedząc, że istnieją takie osoby na którym zależy. Dziękuję wam. Dzięki wam chce mi się pisać nowy rozdział.
Ponieważ dzisiaj są moje urodzinki, chciałabym z całego serca poprosić aby każdy kto przeczytał ten rozdział pozostawił komentarz.:)
Zażenowana całą tą sytuacją, nie byłam
wstanie wyksztusić z siebie żadnego słowa, nie mówiąc już o jakimkolwiek geście
z mojej strony. Myślałam tylko o tym co moja rodzicielko pomyślała sobie gdy wypowiadałam
te słowa. Miałam nadzieję, że akurat w tym czasie robiła coś co nie zwróciło jej
uwagi, i nie pomyliłam się…
- Będziesz tak stała i nawet nie przytulisz matki? – niepewnym
krokiem ruszyłam w jej stronę i z otwartymi ramionami ją uściskałam
- No opowiadajcie co działo się pod naszą nieobecność. Chyba
niczego nie zmajstrowaliście? —zapytała z szyderczym uśmiechem
- Nie… W ogóle skąd ten pomysł? – odpowiedział pierwszy
Podeszłam do stołu, sięgając ręką po jabłko, które w tej chwili
znajdowało się w misce, lecz nie długo znajdzie się w moim brzuchu. ( musiałam to
napisać xD )
– Mamo nawet nie wiesz ile się działo! Gdybyś wiedziała przez
co ja przeszłam… Katastrofa! I to wszystko był pomysł Harry’ego i jego kolegi. Wiesz
co oni wymyślili? – brunet zaczął się niepokoić – Zatrudnili jakiś gości żeby mnie
i Amandę po… - przerwałam
Coś mu się nie spodobało ’’ akurat ’’ przechodząc zauważył coś niepokojącego i żeby nie traci czasu
przerzucił mnie sobie przez ramię prowadząc po schodach na górę. Ach… było świetnie!
- Po… Potwornie
uszczęśliwić, bo oni zaśpiewali dla nich piękne piosenki. Koniec tej wzruszającej
historii, bo muszę zanieść Nicole na górę. Biedak nic nie spał. Jest strasznie przemęczona
i potrzebuje dużo snu. Dobranoc!
Gdy zniknęliśmy z pola widzenia mojej mamy od razu zaczęłam się
wyrywać. Nie rozumiałam dwóch rzeczy:
- czy on nie ma innego sposobu, żeby uciszyć dziewczynę?
- ile czasu spędza na siłowni, żeby mnie unieść?
Wprost nienawidziłam tego sposobu. Czułam się wtedy słabsza,
że tak naprawdę nie jestem w stanienie nic zrobić. On i tak zawsze będzie tym silniejszym.
To mnie dobijało. Nie mogłam mu się postawić, bo nie byłam dość silna, bo nie wiedziałam
jak… Nikt z nas nie chce być tym gorszym. Porównywanie się do kogoś znacznie lepszego
nie jest niczym przyjemnym, ani nawet fajnym. Myśl, że i tak będziesz zawsze tym
gorszym jest przytłaczjąca. Czujesz się silny psychicznie, ale nie fizycznie. Pozostaje
tylko nadzieja. Nadzieja, że nie długo to się zmieni, że gorsi będą tak samo traktowani,
że nikt nie będzie się z nich naśmiewał, poniżał… Czy wiedzieliście jak to jest?
Ja to doskonale wiem, ale też rozumiem, bo na własnej skórze się o tym przekonałam.
Zapomnieć nie jest łatwo, żyć ze świadomością, że ty byłaś na miejscu tego gorszego…
Lecz ja w duszy dalej nim jestem. I nic tego nie zmieni. Mieszkanie w luksusowym
domu nie stanowi mnie lepszym, skoro przebywam tu tylko z powodu pożaru. Czuję się
jak wyrzutek. Nikomu nie potrzebny. Jestem tylko na czyimś utrzymaniu, ale co ja
mogę dać w zamian? Dobrze odpowiedzieliście: Nic! Jeśli myślicie, że wasze życie
było dotychczas złe, nudne, to jesteście w ogromnym błędzie. Nie mam taty, swojego
domu, nie wliczając Amandy i Harry’ego, do którego dalej mam żal, nie mam też za
dużo przyjaciół, mam mamę, ale wiecznie zapracowaną, nie daje mi tej matczynej miłości,
której potrzebowałam od małego. Można tylko podziękować Bogu, że jestem zdrowa,
że nie brakuję mi ręki czy nogi, że nie jestem chora na żadną ciężką chorobę i nikomu
tego nie życzę…
Zostałam tak jakby porwana do ”swojego” pokoju i postawiona na
podłodze. Wreszcie mogłam liczyć tylko na swoje nogi, a nie ramiona Harry’ego.
- Nie jestem śpiąca! – odpowiedziałam z pogardą
- Och… Naprawdę. Przejęzyczyłem
się. Czy ty naprawdę myślałaś o tym co zaraz wypowiesz z tych swoich piękniutkich
ust?
- Myślenie to nie jest moja dobra strona, więc nie.
- Mogłem się spodziewać takiej odpowiedzi, ale nie zejdziesz
na dół dopóki nie ochłoniesz.
- Nie rozkazuj mi! Jestem
prawie pełnoletnia, więc mam prawo do swojego zdania. A moje zdanie brzmi Nie, więc
zejdź mi z drogi jestem głodna i obiecuję, że nic już nie powiem na temat waszego
świetnego pomysłu.
- I tak ma zostać, ale jeśli coś wspomnisz. Uwierz mam jeszcze
dużo świetnych pomysłów.
- Harry znów staję się bad Harry’m. Muszę zacząć się bać… - uśmiechnęłam
się
Wyminęłam bruneta i schodami powędrowałam do kuchni.
- Gdzie jest mama Harry’ego? – zwróciłam się do mojej matki
- Aaa… poszła się położyć.
Jest zmęczona jeszcze po podróży. Wiesz zastanawia mnie jedna rzecz. Czy ciebie
i Harry’ego coś łączy, bo wyglądacie na zakochanych.
- Że co? Z której strony to widzisz? Mogę cię zapewnić, że między
nami nic nie ma. –powiedziałam nalewając soku pomarańczowego do szklanki
- Szkoda, bo Harry to naprawdę fajny chłopak i bylibyście wspaniałą
parą.
- To się zaczyna robić śmieszne. Czy tylko ty musisz być inna
i tak uważać?
- Nie tylko ja tak uważam. Mama Harry’ego też tak sądzi.
- To jest jakaś zmowa przeciwko mnie. Jeśli tak to proszę przestańcie.
Czasem się zastanawiam, że w tym domu nikt mnie nie rozumie.
Perspektywa Amandy
Szybkim krokiem podążałam wzdłuż wąskiej dróżki. Wiatr powoli
ustępował z czego byłam zadowolona, bo stan moich włosów był znacznie lepszy niż
podczas wichury. Jedynie o czym w tej chwili marzyłam to znów go zobaczyć. Jego
włosy, jego oczy, jego twarz, która co noc wkracza do moich snów. Budząc się z nadzieją,
że on jest tuż obok i zmartwienie gdy dowiadujesz się, że go jednak nie ma… Nie
straciłam z nim kontaktu od momentu porwania, w kółko przesyłam mu wiadomości czy
też dzwonie lub na odwrót. Powrót do domu nie oznaczał rozstania. Regularnie utrzymujemy
kontakt, choć dzisiaj po raz pierwszy wejdę do jego mieszkania nie przymusowo, lecz
z własnej woli. Zobaczyłam znane mi miejsce, więc mogłam stwierdzić, że to już całkiem
nie daleko. Nie myliłam się. Po zrobieniu kilku długich kroków ujrzałam dom, w którym
mieszkał mój porywacz, ale także wybawca, bo to dzięki niemu moje porwanie nie było
straszne, było wręcz przeciwnie - przyjemne. Z nim nie czułam się jak z Zayn’em.
Z nim wszystko było piękne. Był czuły, miły, odnosił się do mnie z szacunkiem. Czułam
się przy nim bezpieczna, przy nim mogłam zapomnieć o codziennych trudach życia.
Takiego chłopaka potrzebowałam, a nie chłopaka, który przezywa mnie na każdym kroku,
wciąż naśmiewa się ze mnie, nieustannie prowokuje do tego, by, powiedzieć mu coś
przykrego, ale gdy to już się stanie, wpada w gniew, staje się niebezpieczny, agresywny.
On przyniósł mi więcej problemów niż dotychczas miałam, lecz przy Luke’u mogłam
zapomnieć o nim i cieszyć się każdą spędzoną z nim chwilą.
Delikatnie zapukałam w drewniane drzwi. Nie wiedziałam dlaczego,
ale byłam cała zestresowana. Serce biło mi jak oszalałe. Gdy tylko usłyszałam pociągnięcie
za klamkę stres wzrósł jeszcze bardziej. Podniosłam wzrok z podłogi na osobę stojącą
przede mną. Był to uśmiechnięty od ucha do ucha Luke.
- Wejdziesz?
- Yhyy. – wydukałam, a następnie przekroczyłam próg domu
- Tęskniłem, nawet nie wiesz jak bardzo. – podszedł i objął moją
talię
Gdy poczułam jego palce na mojej koszulce. Zrobiło mi się cieplej
od środka. Westchnęłam obracając się, by stanąć z nim twarzą w twarz. Zobaczyłam
znów jego błękitny kolor oczu, blond włosy postawione ku górze. Znów to zobaczyłam…
Nie musiałam czekać na reakcję z jego strony, ponieważ gdy tylko popatrzyłam mu
w oczy przybliżył się i lekko musnął moje wargi. Prychnęłam, bo szczerze powiedziawszy
liczyłam na coś więcej, ale cóż nie mogłam mieć wszystkiego…
- Jesteś okropny. – powiedziałam śmiejąc się
- Być może… - odpowiedział spokojnie
- I. i. i… Jesteś idiotą . -dodałam
- Być może… Ale czy idiota mógłby zrobić tak? – po raz kolejny
musnął moje wargi. – I tak? – tym razem pocałował mnie, bardzo, bardzo głęboko,
nie zawahałam się ani przez chwilę czy oddać czy też nie. Wsunęłam palce w jego
miękkie włosy, na co usłyszałam cichy pomruk zadowolenia. – Oraz tak? – wziął mnie
na ręce, więc oplotłam nogi wokół jego bioder i pocałunek stał się jeszcze bardziej
namiętny, położył nas na skórzanej kanapie. Leżąc na plecach czułam tylko smak jego
ust. Modliłam się, żeby to nie był sen, żeby to było realne… Usłyszałam wibracje
mojej komórki, który schowany był w kieszeni spodni.
- Och… Serio?! – wykrztusiłam zła musząc przerwać pocałunek.
Wyciągnęłam telefon z kieszeni. I zauważyłam przezwisko ,,Psychopata”,
czyli wiadomość od Zayn’a. Tyle mi wystarczyło, żeby nie zobaczyć co do mnie napisał,
ale ciekawość była silniejsza ode mnie. Przejechałam palcem po ekranie i otworzyłam
najnowszą wiadomość:
Spotkajmy się za godzinę w parku, koło starego budynku, wiesz
którego. Mam ci coś ważnego do przekazania.
- Kto to? – zapytał zaciekawiony i zażenowany tak samo jak ja
Luke
- Um… Mama, kazała już wracać do domu, bo ma jakąś sprawę do
mnie i muszę iść. - skłamałam
- Szkoda… No, ale nie będę sprzeciwiał się twojej mamie, więc
do zobaczenia. –ostatni raz mnie pocałował po czym musiałam wyjść
Dlaczego wyszłam tak wcześnie? Do parku jest kawałek stąd, więc
musiałam wyjść dużo wcześniej by tam dojść przed wyznaczonym czasem.
* * *
- Nie mogłeś wybrać bardziej mrocznego miejsca niż to?
- Jasne, że mogłem. Mogłem wybrać mój dom, w którym nie byłoby
już tak miło.
- Przejdźmy do sedna. Po co mnie wezwałeś.
- Więc tak. Przyjeżdża mój brat, z którym rywalizuję już od lat.
- Ale żeś rym walnął. – powiedziałam na co on zareagował śmiechem
- No i ponieważ ja chcę być tym lepszym, muszę mieć dziewczynę,
więc pomyślałem, żebyś jeden dzień ją poudawała.
- Nawet minuty bym nie udawała.
- Czyli się zgadzasz?
- Po moim trupie. Wyobraź sobie, że się zgodziłam i co ja będę
miała z tego?
- Tydzień spokoju, nie będę się do ciebie odzywał, żadnych docinek.
Nic, nawet na ciebie nie spojrzę, a uwierz mi to będzie bardzo trudne.
- Ciekawa oferta… Nie wiem, zastanowię się. Do kiedy mam
czas?
- Masz dwa dni. Przemyśl taka oferta może się już nie zdarzyć.
Perspektywa Nicole
- Zbliżają się wakacje to może gdzieś byśmy wyjechali? – zapytała
mama Harry’ego
- Wy sobie jedźcie. Ja
zostaję w domu. - oznajmiłam
- Nicole, albo wszyscy, albo nikt.
- No cóż jak mam wybierać. To osobiście wolę tą drugą wersje.
Wstałam z kanapy i poszłam na górę, by przygotować się do spania.
Wyciągnęłam z szafy piżamę i ruszyłam w stronę łazienki. Wzięłam gorący prysznic,
przebrałam się, umyłam zęby i poszłam spać.
` Następnego
dnia wstałam wcześnie rano, lecz zdziwiło mnie to, że Harry wstał wcześniej. Ponieważ
to ja zawsze wcześniej chodziłam do łazienki, bo on tam siedział godzinę, musiałam
go stamtąd wydostać, naprawdę nie chcę mi się czekać tyle czasu. Na dodatek miałam
wcześniej do szkoły. Mogłam nie zdążyć…
- Harry wyjdziesz z tej łazienki. Ja tylko na minutkę . -prosiłam
- Akurat twoja minutka to wieczność.
- Nie bądź taki. Wyjdź, bo się spóźnię! – teraz to się wnerwiłam
- Nie denerwuj się. Złość piękności szkodzi.
- Ach tak… Ok jak chcesz. Dobra to teraz nie wychodź, bo się
przebieram i jestem caaałkowicie naga.
W mgnieniu oka drzwi od łazienki zostały otworzone, a z nich
wyłonił się Harry.
- Nigdy więcej takich żartów! - ostrzegł
- Problem… A teraz dziękuję za łazienkę. – ominęłam go i z dumą
wymalowaną na ustach powędrowałam do wolnej łazienki
* * *
Właśnie
wróciłam ze szkoły. Nie było tak źle jak przypuszczałam. Na pewno myślałam, że będzie
gorzej. Położyłam, a raczej rzuciłam torbę na podłogę i usłyszałam telefon. Poszłam
odebrać.
- Hallo? - zapytałam
- Dzień Dobry. Komisariat Policji. Prowadziliśmy śledztwo w sprawie
podpalenia waszego domu. Nicole przy telefonie tak?
- Zgadza się. Ustaliliście coś?
- Owszem. Znaleźliśmy sprawcę. Obecnie jest w areszcie.
- Naprawdę? Kto jest tym sprawcą? Kto zniszczył nam życie!
- Spokojnie. To był nijaki John Black, czy panienka go zna?
- To nie możliwe. To nie może być prawda.
- Wie panienka kto to jest?
- Przecież on nie żyje. To mój ojciec!
No więc przychodzę do was z nowy spóźnionym rozdziałem z resztą
jak zwykle. Żadna nowość.
1 komentarz – 1 uśmiech na twarzy